sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział V





"I don’t care for this world anymore,
I just want to live my own fantasy."
/ Iron Maiden - Lord of the flies 
 
Music 




*Vancouver*

                Nikt z fanów nie wiedział dokładnie kiedy aktorzy przyjadą wreszcie do miasta, aby zacząć kręcenie scen do już tak długo wyczekiwanego filmu. 
                Drugi dzień w mieście Victoria spędziła na zwiedzaniu. Jamie musiał stawić się w kilku miejscach i im dłużej fani nie wiedzieli, że Dornan jest już mieście tym lepiej. Irlandczyk starał się dbać zawsze o prywatność i Victoria mogła spokojnie chodzić po ulicy bez stresu, że któraś z fanek ją rozpozna.
                Jutrzejszego dnia oby dwoje, ona i Jamie mają stawić się na spotkaniu z producentami i resztą aktorów. Wreszcie pozna kobietę, która będzie grała Anastasie, spotka Ritę i inne ważne osoby.
Chodziła jak w zegarku, bardzo chciała już znaleźć się na tym spotkaniu, poznać wszystkich i zobaczyć reżyserkę jak i aktów w akcji. Bardzo chciała zagrać chociaż moment jakąś rolę drugoplanową, mogłaby przejść przez ulicę, albo robić sztuczny tłum, cokolwiek byleby coś zagrać.
*
                - Victoria! – Usłyszała zdenerwowany głos brata. Siedziała w łazience i kręciła swoje ciemne włosy. Chciała wyglądać jak najlepiej, nawet jeśli była kimś kto nic nie wnosił do filmu. Odwróciła się, otworzyła zamek i wpuściła brata do środka. – Długo jeszcze?
- Już skończyłam – odpowiedziała i wyłączyła prostownicę, którą odłożyła na umywalkę i wyszła z łazienki. Narzuciła na swój czarny golf, kurtkę, upchnęła rurki w kozaki i spojrzała na brata. – Pośpieszysz się? Bo się spóźnimy, Jamie – zaśmiała się i wyszła.
                Weszli do hotelu w którym miało odbyć się spotkanie. Victoria rozglądała się, a Jamie zajął się sprawami z przybyciem. Chwilę potem ochroniarz prowadził ich na salę konferencyjną.
- Jamie! – Irlandka usłyszała jak jakaś szczupła kobieta woła brata. – Jak lot wam minął?
- Sam, milo Cię znowu widzieć – Dornan ucałował ją w oba policzki i przytulił do siebie. – Poznaj proszę moją siostrę Victorię. Vick to Sam, reżyserka filmu. – Dziewczyna ujęła dłoń kobiety z uśmiechem na ustach. Sam przytuliła ją do siebie i ucałowała w oba policzki.
- Jamie dużo mówił o Tobie, oczywiście w samych pozytywach – zaśmiała się głośno i ścisnęła ramię Victorii. – Zapraszamy, czekamy tylko na Ritę i Luke’a.
                Weszli do przestronnej sali w której roiło się mnóstwo ludzi. Produkcja filmowa i aktorzy zmieszali się tworząc tłok na samym środku. Victoria spojrzała przestraszona na tych wszystkich ludzi i przystanęła przez co Jamie wpadł na nią i popchnął ją lekko do przodu.
- Nie świruj, że się stresujesz – zaśmiał się cicho pod nosem. Irlandka spojrzała na niego jak na dziwaka i sama się zaśmiała. – Chodź Vick, poznamy kobietę, która za niedługo będzie uległą pana Grey’a – ponownie się zaśmiał nieco głośniej i pociągnął za sobą siostrę.
                Zaczęło się mozolne witanie z każdym kto stanął im na drodze. Przedstawianie się nawzajem i pytanie o to jak bardzo podoba się mu scenariusz. Dziewczyna zaczęła się trochę nudzić, więc odeszła kawałek od brata i zaczęła chodzić bez celu po sali obserwując kogoś kto aktualnie wydawał się jej ciekawy.
- A Ty musisz być siostrą Jamiego – usłyszała ciepły kobiecy głos. Gdy się odwróciła jej oczom ukazała się Dakota Johnson.
- Tak, dokładnie – uśmiechnęła się ciepło do aktorki.
                Cieszyła się, że wreszcie mogła ją zobaczyć osobiście. Może i jej nie znała z filmów, ale ciekawiło ją jak kobieta się zachowuje na planie i po za nim. Nie chciała się z nią zaprzyjaźniać, aby być super laską. Chciała tylko ją poznać, chyba jak każdy na planie.
- Jesteście do siebie bardzo podobni, a gdy Sam powiedziała mi, że przyprowadził siostrę to poczułam motylki, ale również zawiedzenie. Miałam nadzieję, że poznam również Amelię, aby ją uspokoić – zaśmiała się podobnie jak Irlandka. – Gdzie moje maniery, jestem trochę sławna i myślę, że każdy mnie rozpozna – machnęła ręką. – Jestem Dakota – wyciągnęła dłoń w stronę Victorii z uśmiechem na twarzy.
- Miło mi Cię poznać, jestem Victoria – dziewczyna uścisnęła dłoń kobiety i obie się zaśmiały.
                Nie trudno było nadążyć za Dakotą. Była bardzo wesołą kobietą. Amerykanka szybko polubiła młodą Irlandkę i złapała z nią świetny kontakt. Szybko zaczęła przedstawiać dziewczynie producentów, ale także aktorów, których Dakota zdążyła wcześniej poznać.
- Zobacz kogo tutaj mamy! – zaśmiała się podchodząc do jakiegoś mężczyzny. Klepnęła go kilka razy w ramię i odsunęła się.
                Mężczyzna odwrócił głowę zdezorientowany, ale na widok Dakoty uśmiechnął się ciepło i podszedł do niej aby ją przytulić. Następnie swoje spojrzenie skierował na Victorię, która stała z otwartą buzią i wpatrywała się w przystojną twarz mężczyzny.
- Luke, poznaj proszę Victorię Dornan, siostrę Jamiego – Dakota pisnęła.
- Miło Cię poznać – powiedział blondyn.
                Wyglądał zupełnie inaczej niż na zdjęciach. Victoria spodziewała się bardziej dziecięcej twarzy, mało wyrobionej sylwetki, a co ciekawsze króciutkich włosów. Ten mężczyzna, który stał przed nią wcale nie przypomniał jej Luke’a, którego szukała w Internecie. Przed nią stał postawny, pewny siebie i przystojny mężczyzna. Miał dłuższe włosy, które pasowały do jego twarzy, oraz zarost, który dodawał mu odrobinę uroku. Jego wygląd był dla Irlandki jak grom z jasnego nieba. Nie mogła wykrztusić z siebie słowa, nogi miała jak z waty, a ręce z ołowiu. Nigdy nie wierzyła w miłość od pierwszego wejrzenia, ale teraz zaczynała rozumieć co było w niej takiego cudownego. On był jej ideałem. Takiego mężczyzny nie znalazłaby w Irlandii, a tutaj proszę bardzo, stał przed nią z wyciągniętą dłonią w jej stronę i czekał z uśmiechem na ustach.
- Przepraszam – powiedziała w końcu. – Jestem Victoria – uśmiechnęła się ciepło i niepewnie ścisnęła jego dłoń.
                On zaś zamiast ją tylko uścisnął uniósł ją do ust i zachowując się jak dżentelmen ucałował jej wierzch. Victoria poczuła, że się rumieni i poszerzyła uśmiech. Trwali tak chwilę patrząc się jedynie na siebie do momentu gdy Luke oderwał od niej wzrok, a ona poczuła ciężkie dłonie na swoich barkach.
- Tutaj jesteś – usłyszała dobrze znany jej głos. – Myślałem, że uciekałaś gdzie pieprz rośnie.
- Jamie! – pisnęła Victoria. – Nie rób wiochy – powiedziała ciszej w stronę brata. – Poznałeś już Luke’a? – spytała wskazując na blondyna.
                Panowie podali sobie dłonie i zaczęli szybką rozmowę. Irlandka spojrzała ponownie na nich i uśmiechnęła się sama do siebie. Nawet nie wiedziała kiedy i gdzie zniknęła Dakota. Była zapatrzona w mężczyznę. Niespodziewanie ponownie ktoś ułożył jej dłonie na ramionach. Tym razem były one dużo mniejsze.
- Powiem Ci, że wpadłaś jak śliwka w kompot – usłyszała śmiech Dakoty.
- Dlaczego? – spytała wyraźnie zaciekawiona tematem, który narzuciła Amerykanka.
- Bo zakochałaś się w nim po uszy, ale nie martw się mała on w Tobie też – klasnęła w dłonie i zaczęła je zacierać. – Oh, no nie mów, że Ci się nie podoba! Tą chemię między wami da się wyczuć na kilometry, kochana!
- Nie wiem o czym mówisz – zaśmiała się Irlandka wtórując nowopoznanej koleżance.
                Dakota spojrzała na nią spod rzęs i wytknęła jej język. Serio tak zachowywała się znana na świecie Dakota Johnson, gdy kamery i aparaty jej nie widziały? Nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ Dakota oddalała już się od niej i zmierzała w kierunku Jamiego. Victoria odetchnęła z ulgą na chwilę spokoju, ale napięła się gdy zobaczyła idącego w swoją stronę Amerykanina. Uśmiechnęła się do niego co odwzajemnił.
- Dasz się wyrwać po tej całej szopce na kawę i ciasto? – spojrzał w jej oczy.
- Jeśli Jamie puści mnie to jasne – wzruszyła lekko ramionami, rumieniąc się przy tym.
- Słyszałem, że razem z Dakotą idzie potem porozmawiać na temat scenariusza.
*
Siedziała między Dakotą, a Jamiem i czekała, aż całe spotkanie się skończy. Co ciekawe Jamie zgodził się bez zająknięcia na jej wyjście, więc czekała tylko i wyłącznie, aż będzie mogła się stąd urwać. Luke bacznie obserwował ją podczas całego spotkania. Uśmiechał się do niej ciepło, czasem puszczał oczka, a niekiedy wytykał jej język i pokazywał, że się rumieni. Gdy wreszcie usłyszała, że spotkanie dobiegło końca to wstała ze swojego miejsca i podeszła do Amerykanina. Przeszli w ciszy do kawiarni naprzeciw hotelu w całkowitym skupieniu. Nie rzucali się w oczy, wyglądali na normalną par, która idzie na kawę.
- Czego się napijesz? – spytał gdy już usiedli przy stoliku.
- Poproszę Latte i babeczkę – uśmiechnęła się do niego.
                Odszedł szybkim krokiem i podszedł do kasy składając zamówienie. Zapłacił i wrócił do stolika uśmiechając się do Irlandki.
- Uznaj mnie za jakieś psychopatę, albo i nie, ale zaprosiłem Cię tutaj bo bardzo mi się spodobałaś – Victoria poczuła, że ponownie się rumieni. 




Luke *-* 
 


Przez dłuższy okres czasu zastanawiałam się kiedy mam tutaj wrócić i które z moich opowiadań kontynuować. 
Zdecydowałam się pisać to, ponieważ moja sympatia to rozdziałów w zeszycie jeszcze nie minęła, a po premierze filmu spotęgowała, gdyż wyobrażałam sobie go zupełnie inaczej. 
No, ale cóż... Każdy ma inne gust :) 
Kiedy kolejny? 
Widzimy się za tydzień, moi mili. 

Miłego dnia ♥  

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział IV




"`Cause love is a ghost you can't control, I promise you the truth can't hurt us now so let the words slip out of you mouth" 



                Nie wiedziała gdzie ma spojrzeć. Wszędzie stali ludzie bez których nagranie serialu nie wyszłoby. Victoria stała i wpatrywała się w aktorkę, która miała zagrać ofiarę seryjnego mordercy. Następnie spojrzała na brata i zaparła dech w piersiach. Przeszywał ją wzrokiem mordercy, aż ona zaczęła się bać.
- Ogarnij się Dornan i nie patrz tak na mnie bo się Ciebie boje – Jamie uśmiechnął się, ale ponownie spojrzał na siostrę. – Jamie, do cholery! Przestań.
- Nie przeklinaj – ucałował siostrę i podszedł do reżysera.
                Stanęła za miejscem reżysera, którego bardzo polubiła. Mężczyzna był miły i pozwolił jej pomagać w czasie filmu. Uśmiechnęła się do brata, który znajdował się już przed kamerą i wcielał się w mordercę. Bardzo się cieszyła, że Jamie ją tutaj zabrał, ale chciałaby kiedyś stanąć na miejscu brata i sama zagrać jakąś scenę.
- Cisza na planie! – Usłyszała głos mężczyzny. – Jamie gotowy? Uwaga! Akcja! – Irlandka uśmiechnęła się lekko i wstrzymała oddech. Jamie wchodził właśnie do mieszkania ofiary, a siostra dokładnie przyglądała się jego ruchom. Poruszał się z gracją i bezszelestnie, jak na mordercę przystało. Można by rzec, że gdyby Victoria nie znała Jamiego to pomyślałaby, że jest dupkiem i zadufanym w sobie kochasiem. – Mamy to! Idziemy dalej! Szybko, szybko! – Tutaj nie było mowy o zastanowieniu. Jamie cudownie przestawił się, a wzrok jego przeszywał samą Victorię. Bała się go, bała się Jamiego. Jak to możliwe? Jego? Tego kochanego Dornana? A jednak. Umiał wykrzesać z siebie tyle, aby pokazać, że chce zabić kobietę, że pragnie tego, że to trzyma go przy życiu.
Victoria spojrzała na brata, który miał mord w oczach. Kobieta grająca ofiarę właśnie śmiała się, ale Irlandce nie było do śmiechu. Poczuła już ciarki na skórze i zaczęło jej wirować w głowie. Nadal patrzyła na Dornana, który przygotowywał się do sceny. Nie mogła w to uwierzyć, jak on mógł tak się zmienić. Oparła się o ścianę i przymknęła powieki. Pomieszczenie wirowało jej przed oczyma i czuła, że zaraz może zwymiotować. Nie poddała się jednak i wstała. Przed oczami stanął jej czarny obraz i runęła na podłogę.
Jamie widząc siostrę na podłodze zapomniał o granej przed chwilą roli i podbiegł do dziewczyny. Pochylił się nad nią i sprawdził czy oddycha. W jego oczach widać było troskę i przerażenie.
- Co do cholery?! –Warknął i spojrzał na medyka, który pałętał się po planie. – Może ruszysz dupę i zobaczysz co z moją siostrą? – Tym razem krzyknął na starszego mężczyznę. Medyk przestraszony, spokojnym krokiem podszedł do dziewczyny, pochylił się nad nią i uśmiechnął się.
- Zemdlała – odpowiedział ze spokojem. Jamie stanął i spojrzał na mężczyznę z góry.
- Albo jej pomożesz, albo obiję Ci mordę! – Warknął i pchnął lekko medyka w stronę siostry. Sam wyszedł z planu na zewnątrz aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
- Jamie – usłyszał za sobą głos reżysera. – Z Vick wszystko okej, właśnie się ocknęła.
- Nie rozumiem jak w spokoju można podejść i stwierdzić, że straciła przytomność. Jego pierdolonym obowiązkiem jest pomagać gdy coś się dzieje! No nie powiesz, że źle mówię, prawda Jackob?
- Prawda, ale go teraz nie zwolnię.
- Nie mówię Ci co masz zrobić, ale chcę żebyś spojrzał na to wszystko. My tutaj zapierdalany, a on się opierdala! – Warknął unosząc ręce w górę w geście frustracji. – No, kurwa! – Kopnął pojemnik i ponownie zmielił przekleństwo. Spojrzał przed siebie i dostrzegł w progu swoją młodszą siostrę. Uśmiechnął się lekko do niej i podszedł. – Dobrze się czujesz? – Spytał.
- Nawet dobrze – uśmiechnęła się. – Chciałabym wrócić do domu… - spojrzała przed siebie.
- Jasne – zwrócił się do niej i odwrócił do reżysera. – Możemy kontynuować następnym razem? – spytał.
- Jasne, że tak. Kiedy lecisz do Vancouver?
- W przyszłym tygodniu – odparł i przytulił siostrę do swojego boku. – Jedziemy? – Uśmiechnął się i pociągnął ją w stronę samochodu.
                Victoria oparła ciepłe czoło o zimną szybę auta i wpatrywała się w mijające miejsca. Jamie się o nią bardzo martwił i dziś to pokazał. Ciekawiło ją jak bardzo się przejął gdy ona zemdlała.
- Czy Amelia dowie się o dzisiejszej przygodzie? – Spytała przestraszona.
- A ma wiedzieć? – Jamie nie oderwał wzroku od jezdni. Ani na chwilę nie spojrzał na nią, ale przeniósł jedną rękę z kierownicy i ścisnął rękę siostry, która spoczywała na jej udzie. – O niczym się nie dowie jeśli nie chcesz – dodał i puścił dłoń siostry.
                Uśmiechnęła się ciepło gdy zauważyła, że brat zawiózł ją do swojego mieszkania w którym czekała na niego jego żona i córka, a nie do pustego rodzinnego domu w którym i tak nie zastałaby ojca. Odpięła pas bezpieczeństwa, uchyliła drzwi i wysiadła. Spojrzała na okno z którego dość często obserwowała park niedaleko wieżowca. Tym razem w oknie stała Amelia, a na rękach trzymała małą Carmen. Irlandka ucieszyła się na widok chrześnicy i ruszyła szybkim krokiem do wejścia. Przeszła szybko przez ochronę i stanęła przed drzwiami mieszkania brata.
- Vick! – Amelia prawie rzuciła się na szwagierkę gdy ta weszła do środka.
- Dobrały się psiapsiółeczki psia mać – Dornan zaśmiał się zamykając drzwi. Minął siostrę, ucałował żonę na powitanie i wszedł do salonu w którym została mała Carmen.
- Dornan! – Amelia krzyknęła za mężem. - Masz się przebrać w tej chwili bo nie mam zamiaru gościć dziś u siebie Spectora. – Victoria wybuchła śmiechem i o mało nie popłakała się ze śmiechu.
- Przy okazji zgól tą brodę! – Dodała za nim siostra i sama ruszyła w stronę chrześnicy.
                Jamie stanął przed lustrem w łazience i przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze. Rozebrał się od pasa w górę i przyglądał się swojemu ciału. Czy dobrze zrobił potwierdzając rolę? Teraz już nie było odwrotu! Znaczy mógł zrezygnować, ale był ciekaw jak ten film wyjdzie. Czy okaże się klapą czy może wielkim sukcesem. Po samym ogłoszeniu ról do filmu jego oficjalne konto na instgramie przyciągnęło wiele osób, a przecież jeszcze ani razu nie zawitał na planie. Żal mu było teraz zaprzepaścić tych dni w których odciął się od rodziny, aby przeczytać te pieprzone książki i sam scenariusz który jego zdaniem był dobry. Może jednak to zakończy się dobrze.
                Pochylił się nad umywalką i zmoczył twarz. Na dłoń wylał trochę pianki do golenia i wtarł ją sobie w zarost. Mógł oczywiście użyć elektrycznej maszynki pozbywając się wszystkiego, ale jednorazówką zostanie choć mały cień jednodniowego zarostu, który bardzo podobał się Amelii. Przejechał kilka razy maszynką po twarzy i już widać było zmiany. Nie lubił się golić. Zawsze bał się chodzić bez „pancerza”. Był nieśmiały względem kobiet, a broda dodawała mu odwagi. Zazwyczaj unikał golenia się, bo wraz ze stratą zarostu tracił również cząstkę pewności siebie. Teraz musiał nauczyć się grać zadufanego w sobie, bardzo pewnego siebie miliardera. Może i mu to wyjdzie. Dał radę zagrać seryjnego mordercę to da radę zagrać sadystę. Boże! To nawet źle brzmiało, pomyślał.
- Dornan! – Usłyszał pisk siostry.
- Co?! – Odkrzyknął wracając do wcześniejszego zajęcia.
- Długo tam będziesz?! Siku mi się chce! – Jamie uśmiechnął się i przewrócił oczami po czym pochylił się i opłukał twarz. Wytarł szybko się ręcznikiem i zarzucił go na nagie ramiona otwierając drzwi i wychodząc z łazienki. – No wre… O cholera! – Victoria o mało nie padła. – Takiego Dornana pamiętam. – Uśmiechnęła się i wyminęła go, zamykając się w łazience.
- A ja z takim wzięłam ślub – Jamie zobaczył uśmiechniętą żoną z córką na rękach. – Musze wyjść do studia, zajmiesz się Carmen?
- Z przyjemnością – sam uśmiechnął się szeroko i wyciągnął ręce, aby wziąć córkę od żony. Ucałował jej główkę na co dziewczynka pisnęła.
*
Szli ramię w ramię nic nie mówiąc. Spoglądali od czasu do czasu na sobie, ale od momentu w którym wyszli z wieżowca nie pisnęli do siebie ani słowem.
- Zabierz mnie na plan – wreszcie Victoria się przemogła. Jamie spojrzał na nią sfrustrowany. Im mniej osób wie co będzie działo się w filmie tym lepiej. Mógł on co prawda zabrać ze sobą Amelię, bądź jakąś inną osobę, ale żona stanowczo odmówiła i wcale jej się nie dziwił. Sam by nie chciał być na planie gdy żona miałaby zagrać jakąś erotyczną scenę.
- Po co chcesz tam jechać? – Spytał wreszcie. Nie na rękę mu to było, chociaż bardzo kochał swoją siostrę. Chciał dla niej jak najlepiej, ale teraz nie chciał jej w nic mieszać. – Masz szkołę – dodał i spojrzał przed siebie.
- Miałam. Nie chodzę do szkoły od miesiąca. Zdałam wszystko, odebrałam szybciej dyplom i chcę się rozwijać w kierunku aktorstwa.
- Uzasadnienie dla szkoły z powodu wcześniejszego ukończenia to wyjazd za granicę na plan filmowy, prawda? – Victoria kiwnęła głową. Miał na nią ochotę nawrzeszczeć teraz, ale nie potrafił. Za bardzo ja kochał, aby zrobić coś takiego.
- Przysięgam, że zapędzisz mnie kiedyś do grobu – wywrócił oczami.
- To oznacza, że mogę jechać?
- Zadzwonię tylko do reżyserki i możesz pakować manatki – odpowiedział i usłyszał pisk. W uszach mu zadzwoniło i poczuł ścisk. Victoria z szerokim uśmiechem prawie odtańczyła taniec zwycięstwa, a on zaśmiał się głośno. Tylko jak to tu teraz wytłumaczyć Amelii? 




_________________________________

Długo mnie nie było zdaję sobie z tego sprawę, ale życie prywatne wymagało kilku korekt i musiałam porzucić na trochę pisanie. 
Jestem właśnie w ośrodku na leczeniu i jest mi trochę trudno tutaj, ale daję radę. :) 
Rozdziały będą pojawiały się co miesiąc więc mam nadzieję, że nie zapomnicie o mnie i tym blogu! 


Jak tam po premierze filmu? :) 
Warto iść? 
Trzymajcie się ciepło! ♥ 

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział III



Lekko zdenerwowana Victoria siedziała w swoim pokoju na parapecie i słuchała muzyki. Chociaż słuchała to za dużo powiedziane. Starała się uspokoić, a muzykę puściła z przyzwyczajenia. Czekała, aż zobaczy blask reflektorów który oznajmiałby, że Jamie już przyjechał. Im dłużej czekała tym bardziej bała się spotkania. Bała się, że po prostu się rozpłacze co i tak zapewne zrobi. Bała się cholernie tego, że Jamie może jej nie przeprosi, a wygarnie za coś. Piosenka się przełączyła i Victoria usłyszałam piosenkę „The book of love” którą tak bardzo uwielbiała. Wreszcie gdy niedaleko zobaczyła blask świateł i rozpoznała auto brata stała się nerwowa. Wstała i zaczęła chodzić w kółko po pokoju.
Zaparkował z piskiem opon unikając zderzenia z ogrodzeniem. Wysiadł z auta i biegiem pokonał odległość dzielącą go do drzwi. Miał klucze, którymi otworzył sobie i wszedł do środka. Dostrzegł wylewające się światło z kuchni na korytarz i ruszył w tamtą stronę. Teraz już wiedział, że ona jest tutaj i nie musiał się śpieszyć. Zdenerwowany jednak wszedł do kuchni i zobaczył ojca, który zatopiony był w czytaniu prac. Mężczyzna podniósł jednak zmęczone oczy i dostrzegł syna.
- Jamie, synu nie uprzedzałeś, że przyjedziesz.
- Przelotnie tato – Dornan uśmiechnął się. – Victoria u siebie?
- Tak. Moglibyśmy porozmawiać na jej temat? – Starszy z panów uśmiechnął się blado.
- Czy ta rozmowa może poczekać? Muszę koniecznie porozmawiać z Victorią! To sprawa nie cierpiąca zwłoki – ojciec machnął na syna ręką i poszerzył szczery uśmiech.
Jamie wbiegł po schodach na piętro i stanął w korytarzu nasłuchując skąd dobiega jego ulubiona piosenka. Pokój Victorii. Spojrzał na drzwi na końcu korytarza i pewnym krokiem ruszył przed siebie.
                Nie mogła znaleźć sobie miejsca. Gdy usiadła miała ochotę wstać, a gdy już wstała zapragnęła usiąść. Widziała, że Jamie wszedł do domu, a zapewne teraz rozmawiał z ojcem. Gdyby miała więcej odwagi wyszła by z pokoju i sama stanęła za bratem, lecz nie potrafiła tego zrobić. Chciała, a nie mogła. Dostrzegła poruszającą się klamkę i stanęła jak wryta w ziemię naprzeciw drzwi. Gdy zapora puściła w progu dostrzegła brata. Oddech mu się rwał, a w oczach czaił się niepokój. Bał się. Bał się o nią. Ulga przyszła gdy spojrzał na nią. Wszedł do pokoju, zatrzasnął za sobą drzwi i podszedł do siostry. Nie mówiąc nic przytulił ją do siebie i zaczął głaskać po głowie. Wiedziała, że zacznie płakać i tak też zrobiła. Był on jedynym mężczyzną przy którym nie potrafiła ukryć uczuć. On jeden wywierał na nią taką presję, że musiała pokazać co dokładnie teraz czuje.
- Przepraszam – powiedział cicho. – Spieprzyłem, przepraszam – dziewczyna dopiero teraz postanowiła objąć brata i głośno zawyła. – Boże, Victoria nie płacz. Proszę, nie płacz. Jestem idiotą, nie myślałem gdy mówiłem, byłem zdenerwowany.
- Jesteś chamem Jamie – Irlandka odkleiła się od brata i spojrzała mu w oczy. – Jesteś popieprzonym idiotą.
- Nie wyrażaj się.
- Zamknij się Jamie! Nie wiesz jak teraz się czuje! Nie potrafisz postawić się teraz w mojej sytuacji! Wiesz, że spieprzyłeś i chwała Ci za to, ale do cholery Twój uścisk i słowo przepraszam nie pomoże mi teraz! – Krzyknęła ponownie zanosząc się płaczem.
- Hej! – Objął jej twarz w dłonie i spojrzał jej w oczy. – Jestem idiotą, wiem o tym. Masz rację, może do końca nie wiem jak się czujesz z tym wszystkim bo nie przeżyłem tego na własnej skórze, ale nie obarczaj się tym ponownie przeze mnie.
- Jak mam się tym nie obarczać?! Ilekroć wspomnisz, że mam humorki niczym kobieta w ciąży czuję, że nie potrafisz do końca mnie zrozumieć! Cieszysz się tym, że masz żonę i córkę, ale ilekroć wspomnisz coś złego o kobietach w ciąży to ja zanoszę się płaczem nie Ty! Postaw się w mojej sytuacji. Stań się szesnastoletnią dziewczyną w ciąży na którą wszyscy patrzą jak na dziwoląga. Spójrz w oczy komuś kogo kochasz i poczuj ból w sercu gdy dowiadujesz się, że Twoje dziecko nie żyje, że urodziło się martwe! – Teraz już wrzeszczała. Nie chciała tego robić, ale musiała mu pokazać jak bardzo ją to boli. – Zobacz na to co by się stało gdyby Carmen umarła podczas porodu. Zniósłbyś to?! Ja też nie umiałam sobie z tym poradzić Jamie! A potem jeszcze Toby! Zrozum to za wiele!
- Victoria przepraszam Cię. Wiesz, że nie chciałem tego zrobić.
- Wiem, że nie chciałeś. Jamie, proszę Cię pomyśl następnym razem gdy coś powiesz!
- Chcesz jechać na cmentarz? – Kiwnęła głową i ponownie wtuliła się brata.
                Nie jechał już tak szybko jak poprzednio. Chciał jednak jak najszybciej dojechać na cmentarz, a potem zabrać siostrę do siebie. Chciał jej pomóc, ale nie mógł zrobić tego teraz. Victoria obok wyglądała przez okno i mimo, że w aucie rozbrzmiewała muzyka Jamie słyszał jak siostra podciąga nosem. Nadal płakała, a od ich rozmowy minęła godzina. Nie mógł wymigać się od rozmowy z ojcem, a chciał jak najszybciej zabrać Victorię.
- Jesteśmy – dotknął jej kolana gdy zaparkował przed cmentarzem. – Mam iść z Tobą?
- Jeśli możesz nie lubię sama tutaj chodzić po ciemku – wysiadła z auta i przytuliła do siebie dwa znicze.
                Szła ścieżką brukową przed siebie. Znała tą trasę na pamięć. Szła do Logana. Do jej kochanego synka, którego nie zdążyła poznać. Jej ciąża była wpadką. Nie chciała za szybko układać sobie życia, ale los jednak chciał inaczej. Gdy dowiedziała się o dziecku wiedziała, że nie usunie ciąży. Nie była do tego zdolna. Po za tym Toby by na to nie pozwolił. Kochał Victorię i kochał ich synka. Był z nią na tyle długo, że poprosił aby zamieszkała z nim gdy urodzi się dziecko. Jim był szczęśliwy, że mimo młodego wieku córki ta stara się jakoś ułożyć sobie życie. Nawet rodzicie Toby’ego chcieli im pomóc. Może gdyby nie kłótnia, gdyby nie to, że Toby ją popchnął trochę za mocno, a ona spadła ze schodów. Może wszystko potoczyło by się inaczej.
- Victoria? – Jamie stanął za siostrą gdy ta pochyliła się nad pomnikiem.
- Cześć kochanie – uśmiechnęła się do napisu. – Jak się macie? – Nadal płakała i drżącymi rękami zaczęła zapalać znicze. Jeden ustawiła po prawej stronie, a drugi po lewej. Spojrzała na napis. Toby Smith, a zaraz pod nim drugi Logan Smith. Nie potrafiła patrzeć na słowa widniejące na pomniku. Usiadła na ławeczce i poprawiła misia przed sobą. – Pamiętaj Logan, że mamusia Cię kocha – ponowie uśmiechnęła się. – Pilnuj tatusia. Kiedyś się spotkamy skarbie.
                Jamie stał za siostrą i przyglądał jej się. Teraz dopiero poczuł jaką krzywdę wyrządził jej gdy wspomniał o kobiecie w ciąży. Dobitką dla Victorii był fakt, że niedługo po tym jak pochowała syna i chłopaka, dowiedziała się, że Amelia jest w ciąży. Wtedy była nie do zniesienia. Wiedział, że nie wypadek spowodował śmierć jej siostrzeńca. Ciąża nie rozwijała się prawidłowo. Mimo to gryzł się, że pozwolił siostrze zostać z chłopakiem samym tej nocy w której zaszła w ciążę. Chciał się spotkać z Amelią i zostawił ich… Gdyby jednak był w tym domu zapobiegłby temu.
- Jamie, chodźmy stąd proszę – Victoria uwiesiła się na ramieniu brata. Przestała już płakać, jednak nadal była słaba po wyczerpującym płaczu.
- Zabieram Cię do siebie.
                Amelia na widok Victorii prawie zemdlała. Nigdy nie widziała dziewczyny tak bladej, tak zmarnowanej. Jamie trzymał się dużo lepiej, a mimo to żona była na niego wściekła. Okryła Victorię kocem, a sama urządziła sobie pogawędkę z mężem.
- Jak się trzymasz, młoda? – Jamie usiadł obok siostry i otoczył ją ramieniem.
- A jak wyglądam ?
- Słabo – mężczyzna uśmiechnął się blado poprawiając koc.
- Tak właśnie się czuje – Irlandka otarła policzki wierzchem dłoni i spojrzała przed siebie.
- Wiem, że sprawiłem Ci przykrość maleńka – mężczyzna przytulił siostrę do swojego boku. Ta bez protestu wtuliła się w jego muskularne ciało i uroniła kilka łez. – Wiem, że dla Ciebie to nadal świeża sprawa, chociaż minęło półtora roku. Ojciec i ja martwimy się o Ciebie – Jamie westchnął. – Tata chce zapisać Cię do psychologa.
- Z moją głową wszystko okej! Nie potrzebuje psychologa.
- Wiem, że dużo przeszłaś, ale Vick Ty nie potrafisz spojrzeć na kobietę w ciąży bo zaraz zaczynasz płakać – dziewczyna odkleiła się od brata. – Wiem, nadal Cię to boli, ale musisz się z tym pogodzić. Chciałbym abyś zapomniała o tym chociaż na trochę. Wiem, że zawsze będziesz kochać Toby’ego i Logana, ale musisz żyć dalej.
- I co wyślesz mnie do wariatkowa? Razem z ojcem zapłacicie za najlepszego doktorka?! Nie pójdę na wizytę.
- Nigdzie Cię nie wyśle, ojciec też nie bo tego nie chce, ale zabiorę Cię na plan – oczy Victorii rozszerzyły się, a na usta wpełzał uśmiech. – Chcesz się rozwijać pod kątem aktorstwa więc proszę bardzo! Zabiorę Cię na plan serialu. Po za tym reżyser chce Cię poznać.
- Kocham Cię! – Victoria wskoczyła na kolana brata i uwiesiła mu się na szyję.
- Wiem maleńka – Jamie parsknął śmiechem. – Ja Ciebie też.

- Wiesz co? Mógłbyś się wreszcie ogolić! – Irlandka wybuchła głośnym śmiechem na co mężczyzna radośnie przewrócił oczami i mocniej przytulił do siebie siostrę.


___________________________
Dziękuję wszystkim czytającym. 

Muszę was poinformować, że przez następne tygodnie blog będzie stał nietknięty. 
Muszę ogarnąć sprawę ze szkołą i znajomymi. 

ZAWIESZAM
w nowym rozdziale widzimy się po nowym roku. 

Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku ♥ 

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział II

4 komentarze = 3 rozdział

"Trust I seek and I find in you 
Every day for us something new"

                Zdezorientowana Victoria usiadła na łóżku zalana potem. Nie śniło jej się nic strasznego, wręcz przeciwnie miała przyjemny sen, ale Jamie nakrył ją kocem, a ona przez sen nie potrafiła się z niego wyplątać. Dopiero po dłuższej chwili zrozumiała gdzie się znajduje. Pokój gościnny w którym od czasu do czasu spała. Usłyszała też krzyki dochodzące z salonu i mimo, że wiedziała, iż nie powinna się mieszać w nieswoje sprawy, opuściła pokój i stanęła w progu salonu.
- Nie zagrasz w tym filmie! – Amelia wstała od stołu i zrównała się z mężem.
- Zrozum, że to życiowa szansa. Ten film, ta rola da mi rozgłos.
- I co potem będę patrzeć jak mój mąż pieprzy jakąś laskę na ekranie?!
- W serialu też mam scenę aktu…
- Jamie do cholery! W serialu to jedna scena, a w filmie będziesz się pieprzył cały czas!
- Ja tak tego nie widzę – Jamie starał się opanować rozwścieczoną żonę.
- Bo nie czytałeś książki ! Nie wiesz na czym dokładnie polega cały dowcip! On jest cholernie seksowny i umie to pokazać.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie potrafiłbym wcielić się w pewnego siebie biznesmena?! – Mężczyzna podniósł głos. Victoria weszła do salonu i stanęła za bratową.
- Jamie może jednak podaruj sobie tą rolę – dziewczyna poparła Amelię na co Jamie zrobił wielkie oczy.
- Jeszcze niecałe dwie godziny temu mówiłaś, że to moja życiowa szansa! To ze mną jest coś nie tak czy z Tobą?! A może jesteś w ciąży, że tak często zmieniasz zdanie?! – Riposta jaką zastosował Jamie uderzyła w dziewczynę niczym torpeda. Wiedziała o co dokładnie mu chodzi. – Dzwonię do Jessego i akceptuję kontrakt! – Rozszalały z wściekłości mężczyzna wyszedł z domu, a dziewczyny usłyszały jak furtka zamyka się za nim.
                Victoria patrząc na Amelie ze łzami w oczach wreszcie upadła na podłogę. Nie mogła uwierzyć, że brat wyjął wszystkie brudy z przeszłości i ponownie obarczył nimi siostrę. Zawsze ją wspierał, a teraz nagle pokazał jej, że może ją zranić.
- On wcale tak nie myśli Vick. Nie panował nad sobą, to nie był Jamie którego znamy – Amelia pochyliła się nad dziewczyną i przytuliła ją do siebie.
- Wystarczyłoby aby dał mi do zrozumienia, że coś źle powiedziałam, a nie wypominał mi błędy młodości. Sam nie jest idealny – Victoria podciągnęła nosem i wtuliła się w kobietę.
- Kocham go cholernie, ale czasem go nienawidzę. Jeśli potwierdzi kontrakt wyprowadzę się z domu.
- Zrobisz to? – Victoria z łzami w oczach spojrzała w oczy Amelii.
- A widzisz inne wyjście? Ciągłe kłótnie.
- Może i zadziała pod wpływem impulsu, ale on was kocha. Ciebie i Carmen. Stracił już matkę, nie pozwól mi stracić Ciebie i małej. To tylko głupi film, ale bez was on się załamie. Nie da sobie rady, nie będzie wiedział jak ma żyć.
                Dziewczyna nie mogła dłużej przebywać w domu brata. Nadal czuła się urażona przez słowa Jamiego i postanowiła wrócić do domu. Dziesięć minut spaceru dobrze jej zrobi, a ona w tym czasie pomyśli. Ponownie idąc ulicą puściła muzykę i szła przed siebie. Po drodze minęła kilku znajomych, którym wkręciła, że śpieszy się do domu. Tak naprawdę wolałaby iść z nimi i nigdy do domu nie wrócić.
                Weszła cicho do domu, zdjęła buty i już chciała rzucić torebkę gdy z gabinetu ojca wyłoniła się jego głowa. Mężczyzna na widok córki uśmiechnął się i wyszedł na korytarz.
- Byłaś u Jamiego? – Spytał i podszedł bliżej. Victoria szybko otarła łzy z policzków i niepewnie spojrzała na ojca.
- Tak, byłam u niego. Amelia kazała Cię pozdrowić – dziewczyna zmusiła się na uśmiech.
- Moglibyśmy porozmawiać bo widzę, że coś nie tak.
- Wszystko okej, tato. Jasne, ale za chwilkę, odniosę tylko torbę i przebiorę się, zgoda?
- Zaparzę herbaty – mężczyzna klasnął w dłonie i uśmiechnął się.
                Victoria wbiegła szybko po schodach na górę. Przeszła długim korytarzem i stanęła naprzeciw drzwi do jej pokoju. Nacisnęła klamkę i pchnęła drewno, a jej oczom ukazał się jej pokój. Weszła do swojego królestwa, przymknęła drzwi i puściła muzykę. Zawsze działało to na nią kojąco. Odłożyła torbę na swoje miejsce i przeszła do garderoby po spodnie i bluzkę. Przebrała się w dres i biały T-shirt. Narzuciła jeszcze na siebie sweter, zabrała telefon i opuściła pokój.
Wchodząc do kuchni spojrzała na ojca który opierał się o blat i wyglądał przez okno.
- Zawsze chciałem dla Ciebie i Jamiego jak najlepiej – zaczął. – Chciałem dać wam miłość i prowadzić was przez życie. Dwa razy zaczynałem układać swoje życie z kobietą i dwa razy mi nie wyszło, jednak nie żałuje swoich decyzji – odwrócił się w stronę córki i uśmiechnął się do niej. – Gdyby nie małżeństwo z Lorną nie miał bym Jamiego, ale gdybym nie wziął ślubu i nie zakochał się w Saminie to nie byłoby Ciebie, a jesteś moim największym skarbem. Oczywiście zaraz po Carmen – Victoria zaśmiała się.
- Nigdy nie obchodziło mnie ile miałeś kobiet, ale zawsze potrafiłeś znaleźć dla mnie czas, tato. Cieszę się, że mam Ciebie.
- Musisz zrozumieć, że mieliśmy z matką trochę spięć… Nie chcieliśmy brać rozwodu z Twojego powodu, zawsze uważaliśmy, że jeśli wzięło się kimś ślub to trzeba z nim wytrzymać do śmierci. Niestety nie wyszło.
- Nie zadręczaj się tato – Victoria stanęła przed ojcem. – Zrobiliście co konieczne – uśmiechnęła się głaszcząc ojca po ramieniu. – Może osobno będziecie szczęśliwi.
- Najbardziej zależy mi na Twoim szczęściu, kochanie – James przytulił córkę do swojej piersi i uronił łzę. – To co, wybrałaś kierunek studiów?! Chciałbym abyś znalazła się na mojej uczelni!
- Oh, tato! Potrafisz zepsuć chwilę – dziewczyna zaśmiała się. – Właściwie to się zastanawiam jeszcze. Mam dwa tygodnie do złożenia papierów. Po za tym tato zdecydowałam wyprowadzić się z domu.
- Oh, nie mówisz serio?
- Mówię, zamieszkam u Jamiego.
- Mógłbym dać Ci pieniądze na własne mieszkanie, córeczko. Co na to Jamie?
- Sam to zaproponował – dziewczyna zaśmiała się w duchu, ale chwilę potem zrobiło jej się smutno. – Amelia też się zgodziła.
- Obgadamy to jeszcze – Jim zasiadł na przy stole i spojrzał na swoją teczkę. – Mam do sprawdzenia z dwieście prac.
- Nie będę Ci przeszkadzać, zajmę się sobą – uśmiechnęła się do ojca, podając teczkę, zabrała swój napój i wróciła na górę.
                Uwielbiała rozmawiać z ojcem. Brakowało jej jedynie rozmów z matką, której nie mogła się z niczego zwierzyć. Jej rolę pełnił Jamie bądź Amelia. Matka nigdy nie umiała jej wysłuchać, albo po prostu nie chciała. Weszła na piętro i spojrzała na drzwi od sypialni rodziców. Gdy była młodsza często ram przebywała. Przeszła przez korytarz do kolejnych drzwi i przystanęła. Stara sypialnia jej brata. Gdy miała momenty zwątpienia wchodziła tam, zamykała się w pokoju i zazwyczaj tam spała. Tym razem nacisnęła klamkę, pchnęła drzwi i weszła do pokoju zapalając światło i zamykając na klucz drzwi. Podeszła do biurka i spojrzała na tablicę korkową. Widniało tam zdjęcie Lorny, kilka jej zdjęć i wiele zdjęć Amelii. Zaśmiała się przy kartce na której Jamie zapisał wyniki meczy jednej drużyny. Przeszła po pokoju i usiadła na łóżku spoglądając na ściany. Dlaczego? Dlaczego Jamie powiedział jej dziś coś co mogło ją zranić. Już miała zacząć płakać gdy usłyszała piknięcie zwiastujące nadejście wiadomości. Wyciągnęła telefon i odblokowała ekran. Wiadomość wysłała Amelia.

„ Jamie potwierdził udział w filmie. Jedzie do was, pogadać z Tobą i miejmy nadzieję przeprosić.”

Zawahała się czy aby nie odpisać na wiadomość, jednak schowała telefon, wstała z łóżka i opuściła pokój w nadziei, że Jamie odpowie na jej pytania.
                Pędził do domu rodzinnego na złamanie karku. Dużo nie brakowało, a spowodowałby dwa wypadki. Musiał jak najszybciej zobaczyć siostrę i ją przeprosić. Zrozumiał dopiero gdy wyszedł, że zranił siostrę. Pomyślał po tym jak powiedział. Nie chciał jej zranić, a jednak udało mu się to. Musiał jej wynagrodzić krzywdy jakimi obarczył ją sprzed laty. Nienawidził gdy mówił coś bezmyślnie, a ludzie potem cierpieli. Może gdyby był inny zignorowałby fakt, że coś takiego zrobił i do siostry pojechałby następnego dnia. Jednak on nie potrafił, był za dobry, za bardzo zależało mi na szczęściu siostry, za dużo osób stracił aby stracić następną. I wiedział, że gdy tylko ją zobaczy, całą i zdrową postara się podarować jej cały świat. Teraz ona była dla niego najważniejsza. ONA. VICTORIA.


niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział I

4 komentarze = 2 rozdział

"Zapomniałem, że od kilku lat wszyscy giną jakby nigdy ich nie miało być" 



Szła przed siebie zmierzając do apartamentu w  którym mieszkał jej brat, szwagierka oraz chrześnica. Tak bardzo cieszyła się, że ojciec przejrzał na oczy i zobaczył jak pazerna na pieniądze jest matka. Chciała wykrzyczeć teraz całemu światu jak bardzo się cieszy. Ale czy to był powód do dumy? To, że jej rodzina się rozpada? Że straci matkę, która ją urodziła? Owszem, cieszyła się. Na wywiadówki przeważnie chodził Jamie, ponieważ matka miała dyżur. Kobieta wykręcała się również nocną zmianą, bądź sprawdzeniem wszystkich raportów od jej praktykantów. Ojciec na samym wstępnie, gdy Victoria poszła do szkoły oświadczył, że w swoim życiu nachodził się na wywiadówki i nasiedział się u dyrektora na dywaniku gdy Jamie rozrabiał w szkole. Na ochotnika zgłosił się syn Jamesa. Samina mimo lekkiego sprzeciwu wreszcie upoważniła pasierba, aby chodził na wywiadówki. Victoria rozumiała ojca dlaczego nie zjawiał się na zebraniach. Miał własne sprawy, miliony prac do sprawdzenia oraz przygotowania się do wykładów. James bywał jednak na ważnych dla córki uroczystościach takich jak zakończenie roku szkoły podstawowej czy występy teatru. Koło Jamesa zawsze siedział jej brat, a obok nich zawsze zostawało puste miejsce w którym powinna zagościć matka.
Wreszcie gdy stanęła przed drzwiami oddzielającymi ją od mieszkania brata uśmiechnęła się. Zapukała z grzeczności i czekała, aż któryś z domowników jej otworzy. W zwyczaju miała otworzyć sobie drzwi kluczem, który dał jej brat, ale po ostatnim nakryciu małżeństwa postanowiła poczekać. Chwilę potem usłyszała puszczającą zaporę zamków i drzwi się otworzyły, a w nich stanął Jamie. Na widok siostry, mężczyzna uśmiechnął się szeroko i wyciągnął ramiona w jej stronę. Victoria wtuliła się w brata i powitała go całusem.
- Powinieneś się ogolić stary byku!
- Nie psuj chwili – Jamie zaśmiał się. – Miło się Ciebie przytula.
- Dobra koniec czułości, muszę przywitać się z Amelią i moją ulubioną chrześnicą – Victoria puściła brata i starała się wymknąć  z jego silnych ramion. Jamie ścisnął siostrę mocniej, ucałował jej czubek głowy i wreszcie puścił.
- Ulubiona chrześnica? I jedyna! – Usłyszała gdy brat wszedł do wielkiego salonu w którym została Carmen. Przeszła przez korytarz, rzuciła sweter na sofę i podeszła do chrześnicy. – Amelii nie ma, musisz poradzić sobie bez psiapsiółeczki.
- Zamknij się Dornan! – Krzyknęła przez śmiech i kucnęła przy dziewczynce. – Cześć Carmen, zobacz co ciocia dla Ciebie ma – wyjęła z tylnej kieszeni spodni małego pluszowego misia i podała go dziewczynce. Carmen uśmiechnęła się słodko i wyrwała z rąk Victorii zabawkę. – Musisz się częściej uśmiechać kochanie – powiedziała do chrześnicy. – Twój tatuś również.
- Dlaczego obgadujesz mnie z moją córką?
- Wraz z Carmen stwierdziłyśmy, że masz słodki uśmiech – Jamie na te słowa uśmiechnął się po czym stał się znów poważny. – Musisz się częściej uśmiechać głupku.
- Odszczekaj to małolato! – Jamie już ruszał w jej stronę.
- Dobra, dobra… Jesteś denerwującym, mega dziwnych starszym bratem, ale nie oddałabym Cię nikomu innemu! – Victoria przytuliła brata. Mała Carmen pisnęła i wyciągnęła rączki do taty w geście protestu przytulania się rodzeństwa. – Chyba chce się potulić.
- No jasne, że chce – Jamie puścił siostrę i nachylił się aby podnieść córkę. – W końcu ona uwielbia się przytulać, tak samo jak tatuś – Victoria zaśmiała się głośno, a ją zaczęła naśladować chrześnica wybuchając głośnym śmiechem. – Powinna iść spać, popołudniowa drzemka jej nie zaszkodzi.
- Mogę ją uśpić – dziewczyna zgłosiła się na ochotnika.
- Hej! To ja jestem jej ojcem, a nie Ty! Możesz co najwyżej zrobić mi herbatę, a jeśli jesteś głodna to włóż sobie obiad, który stoi na kuchence.
                Przez dobre dwadzieścia minut czekała, aż Jamie uśpi córkę. W tym czasie zjadła obiad, zrobiła sobie kawę i przeszukała całą lodówkę oraz zamrażarkę. Wreszcie usiadła na blacie, wyjęła z szuflady czekoladę i ułamała kostkę. Sięgnęła po telefon i sprawdziła najnowsze wiadomości. Odpisała znajomym na wiadomości po czym poszukała jakiś newsów na temat książek i ekranizacji niektórych z powieści.
- Słyszałeś, że Charlie Hunnam zrezygnował z roli w „Pięćdziesiąt twarzy Grey’a”?  - Victoria spytała gdy brat wszedł do kuchni i usiadł naprzeciw siostry.
- Teraz słyszałem.
- Swoją drogą książka jest nawet dobra. Czekam, aż nagrają ten film. Zobaczymy jak im to wyjdzie –uśmiechnęła się dziewczyna i szukała dalej. – Dakota Johnson zagra Anastasie, nie znam tej aktorki.
- Ja tym bardziej – Jamie wzruszył ramionami.
- WIEM! – Krzyknęła dziewczyna. – Ona grała w filmie „Jeszcze dłuższe zaręczyny”.
- Być może, nie wiem, ale nie krzycz bo obudzisz Carmen. Co Ci tak zależy kto zagra tego milionera? Ktoś na pewno chyba, że nie wypuszczą tego filmu.
- Dlaczego sądzisz, że nie wypuszczą tego filmu? – Jamie uniósł rękę dając znak, że musi odebrać telefon. Siostra dziwiła się, ale ucichła i pozwoliła bratu porozmawiać.
- Jesse? – Victoria uśmiechnęła się, do Jamiego dzwonił jego menager czyli szykuje się jakaś ciekawa rola w filmie, albo sesja zdjęciowa. – Zamieniam się w słuch – mężczyzna oparł się w krzesło i patrzył w oczy siostrze. – KOGO?! – Wreszcie krzyknął, Victoria podskoczyła na bacie ze strachu. Jamie zazwyczaj nie krzyczał, więc albo cieszył się z tej roli bądź był zdziwiony z propozycji. – Daj mi się z tym przespać Jesse, muszę obgadać to z Amelią i sam pomyśleć. Dam Ci znać, na razie. Nie patrz tak na mnie – Jamie patrzył na zachwyconą siostrę.
- Co to za propozycja?!
- Filmowa, ale nie ważne bo jej nie potwierdzę. Amelia nie ucieszy się z tej propozycji.
- Kooooogo miałeś zagrać?!
- Nieważne, nieistotne bo i tak nie zagram w tym filmie, okej?
- Jaaaaaamie! Kogo, powiedz mi, a nie będę Cię już dręczyć!
- Christiana Grey’a i daj mi spokój – Dornan opuścił kuchnie i przeszedł do salonu, siadając na sofie.
- Jaja sobie robisz? – Victoria zeskoczyła z blatu i pobiegła do salonu siadając obok brata. – Wiesz ilu aktorów bije się o tą rolę?! Matt Bomer jest brany pod uwagę, a Tobie ta rola da rozgłos – mężczyzna spojrzał na siostrę jak na idiotkę i zamknął oczy. – Jamie to Twoja szansa!
- Co z tego? Nawet jeśli bym w tym zagrał to nie skończy się na jednym filmie bo kontrakt podpisuje się na trzy ekranizacje i albo film okaże się światowym hitem, albo kompletną klapą. Albo bym był mega aktorem, albo aktorem do dupy. Wolę zostać tutaj i grać Spectora niż lecieć niewiadomo gdzie i grać zadufanego w sobie, powalonego miliardera, który jest sadystą.
- Hej! – Dziewczyna krzyknęła. – Nie waż się tak mówić o Christianie! Po za tym po przeczytaniu Twojego scenariusza do tego serialu śmiesz twierdzić, że Grey jest rąbnięty?  Przypomnieć Ci czym zajmuje się Spector? – Jamie spojrzał na siostrę z mordem w oczach. – Boisz się zagrać sadystę, który wreszcie się zakochał, a grasz mordercę, który poluje na piękne i młode kobiety! Pomyśl co z Tobą jest nie tak Jamie! Chciałabym abyś się rozwinął, Amelia również, ale jeśli będziesz wszystko kalkować to nie opłaci Ci się mieszanie w show biznesie.
- Masz zamiar jeszcze krzyczeć? – Victoria przeniosła wzrok na swoje splecione dłonie. Nie powinna krzyczeć, wiedziała o tym. – Rozpatrzę to, okej? Ale nie każ mi wybierać między rodziną, a karierą bo i tak wybiorę rodzinę…
- Rodzice biorą rozwód – dziewczyna nadal patrzyła na swoje dłonie.
- Co takiego? Skąd to wiesz? – Jamie złapał siostrę za podbródek i uniósł ją głowę tak aby ich oczy się spotkały. Zobaczył wtedy, że Victoria płacze, a po jej policzkach spływały już pierwsze łzy. – Mała, proszę nie płacz. Skąd wiesz?
- Matka pokazała mi dzisiaj papiery… Na początku się cieszyłam, ale w końcu zrozumiałam, że muszę teraz wybrać z kim będę mieszkać. Czy z matką, która nie ma dla mnie czasu, a może z ojcem, który nie ma dla mnie czasu?
- Zamieszkaj ze swoim wyrodnym bratem, który może nie ma dla Ciebie dużo czasu, ale kocha Cię nad życie – Jamie przytulił siostrę do swojej piersi dając jej znak, że może płakać do woli. – Mimo tego co wybierzesz zawsze będę Cię wspierał młoda. Może i mamy inne matki, ale mi nie robi to różnicy. W końcu jesteś Dornan, co nie?
- Wiesz, że chciałabym znaleźć kiedyś kogoś takiego jak Ty? Kogoś kto kochałby mnie bezgranicznie, ale nie był moim bratem, a moim ukochanym… Nie ma dwóch takich samych Dornanów jak Ty Jamie, a chciałabym mieć tak dobrego męża jakiego ma Amelia.
- Znajdziesz kogoś małolato – Jamie ucałował czubek głowy siostry widząc żonę w salonie, która przyglądała się tej uroczej scence. – Nie zawsze jestem tak dobry dla Amelii jak dla Ciebie. Często ona ma racje, a je nie umiem tego docenić – dopowiedział patrząc ukochanej prosto w oczy.



_________________________________

Także zaczynamy tę historię. ;) 

Mam do was prośbę! 
Wiele osób odwiedziło blog i przeczytało prolog! 
Chciałabym prosić o kilka komentarzy. 
Minimum to 4 jak na razie. 
Miłego dnia♥ 

poniedziałek, 24 listopada 2014

Prolog



"Lost myself and I am nowhere to be found 
Yeah I think that I might break 
I've lost myself again and I feel unsafe"



                Znowu siedziała w tym samym miejscu. Wpatrywała się w ten sam punkt i cicho czytała to samo słowo. Lorna Dornan widniał napis na nagrobku. Victoria po raz kolejny przejechała wierzchem dłoni po policzkach zbierając łzy. Siedziała już tutaj długo. Opowiedziała kobiecie o dzisiejszym dniu w szkole, o ocenie którą dostała i o problemach które myśli, że się dzieją. Można powiedzieć, że w pewnym sensie miała kobiecie za złe, że ta tak szybko opuściła ten świat. Co prawda pewnie gdyby nie śmierć Lorny, Victorii nie byłoby na świecie. Ojciec nigdy nie ożenił by się z Saminą, a ona nie była by jej matką. Cieszyła się z jednego, że nie jest jedynaczką.
                Miała brata. Starszego o czternaście lat, ale miała. Nie zawsze się z nim dogadywała. Często się kłócili, a ona potrafiła wykrzyczeć mu, że nie jest jej rodziną, że ma inną matkę. Jamie jednak rozumiał ból siostry. Ten sam ból czuł gdy zmarła jego matka, a ojciec oświadczył, że znalazł dla niego nową mamusię i w dodatku będzie starszym bratem. Potrafił on wtedy wykrzyczeć Saminie, że nie jest jego prawdziwą matką i nie będzie mu rozkazywać. Uciekał przeważnie wtedy z domu i zaszywał się na cmentarzy jak dziś Victoria. Dziewczyna miała wsparcie brata oraz jego żony. Ojciec rodzeństwa wykładał na uczelni, matka Victorii pracowała w szpitalu, a Jamie rozwijał się w show biznesie. Był on modelem i aktorem, a w młodości próbował nawet sił wokalnych co dobrze mu wychodziło.
Victoria ostatni raz spojrzała na napis na nagrobku. Ponownie otarła łzy, wyjęła telefon i opuściła cmentarz puszczając muzykę. Szła przed siebie ulicami Belfastu. Uwielbiała chodzić niespiesznie po Irlandzkim miasteczku i wspominać gdzie Jamie ją zabierał.
Niezbyt lubiła ostatnio przebywać w domu. Kilka razy mówiła ojcu, że matka ma na boku romans, a z nim jest dla pieniędzy. Gdy Samina to podsłyszała zakazała córce wychodzenia gdziekolwiek, obowiązkiem Victorii było chodzenie do szkoły i od czasu do czasu mogła zawitać u brata. Dzisiaj nie poszła na dwie ostatnie lekcje bo oznaczałoby to, że zaraz po zakończonych zajęciach musiałaby wrócić do domu, a chciała odwiedzić Lorne na cmentarzu. Samina nie potrafiła też zrozumieć dlaczego Victoria odwiedza Lorne na cmentarzu. Nie znała kobiety, ani nie była z nią związana, dlatego wydawało jej się nieodpowiednie, że córka przebywała w miejscu w którym przebywać nie powinna. Victoria miała już plany. Czekała aż za kilka dni skończy te swoje niedoczekane osiemnaste urodziny, aż za miesiąc skończy szkołę i wyprowadzi się z domu. Rzuci naukę w kąt i spróbuje się rozwinąć w show biznesie jak brat.
*
Po powrocie do domu Victoria rzuciła torbę koło szafki z butami, weszła do kuchni w której siedziała matka. Kobieta zmierzyła ją od góry do domu i o mało co nie zabiła córki spojrzeniem. Dziewczyna usiadła naprzeciw matki i spojrzała na papiery leżące przed nią.
- Masz – przesunęła papiery w stronę córki. – Czytaj i zobacz co narobiłaś.

Victoria nie rozumiejąc o co chodzi matce chwyciła papiery w dłonie i spojrzała na litery. Litery które układały się w słowa, a te w zdania. Ojciec złożył papiery rozwodowe. Dziewczyna w głębi duszy ucieszyła się, ale pozostawiła kamienną twarz do końca czytania dokumentu. Oddała go matce i nie odzywając się ani słowem wyszła z kuchni, chwyciła torebkę i trzaskając drzwiami opuściła dom.


______________________________

Witam w czymś nowym, zupełnie innym i może ciekawym? :) 
Wyjaśniając, blog będzie opowiadał życie Victorii Dornan. 
Victoria jest siostrą Jamiego Dornana. 

WSZYSTKO CO POJAWIA SIĘ W OPOWIADANIU JEST WYMYŚLONE, VICTORIA JEST POSTACIĄ FIKCYJNĄ.