Lekko zdenerwowana Victoria siedziała w swoim pokoju
na parapecie i słuchała muzyki. Chociaż słuchała to za dużo powiedziane. Starała się uspokoić, a muzykę puściła z przyzwyczajenia. Czekała, aż zobaczy blask
reflektorów który oznajmiałby, że Jamie już przyjechał. Im dłużej czekała tym
bardziej bała się spotkania. Bała się, że po prostu się rozpłacze co i tak
zapewne zrobi. Bała się cholernie tego, że Jamie może jej nie przeprosi, a
wygarnie za coś. Piosenka się przełączyła i Victoria usłyszałam piosenkę „The
book of love” którą tak bardzo uwielbiała. Wreszcie gdy niedaleko zobaczyła
blask świateł i rozpoznała auto brata stała się nerwowa. Wstała i zaczęła
chodzić w kółko po pokoju.
Zaparkował z piskiem opon unikając zderzenia z
ogrodzeniem. Wysiadł z auta i biegiem pokonał odległość dzielącą go do drzwi.
Miał klucze, którymi otworzył sobie i wszedł do środka. Dostrzegł wylewające
się światło z kuchni na korytarz i ruszył w tamtą stronę. Teraz już wiedział,
że ona jest tutaj i nie musiał się śpieszyć. Zdenerwowany jednak wszedł do
kuchni i zobaczył ojca, który zatopiony był w czytaniu prac. Mężczyzna podniósł
jednak zmęczone oczy i dostrzegł syna.
- Jamie, synu nie uprzedzałeś, że przyjedziesz.
- Przelotnie tato – Dornan uśmiechnął się. – Victoria u siebie?
- Tak. Moglibyśmy porozmawiać na jej temat? – Starszy z panów
uśmiechnął się blado.
- Czy ta rozmowa może poczekać? Muszę koniecznie porozmawiać z
Victorią! To sprawa nie cierpiąca zwłoki – ojciec machnął na syna ręką i
poszerzył szczery uśmiech.
Jamie wbiegł po schodach na piętro i stanął w korytarzu nasłuchując
skąd dobiega jego ulubiona piosenka. Pokój Victorii. Spojrzał na drzwi na końcu
korytarza i pewnym krokiem ruszył przed siebie.
Nie mogła znaleźć
sobie miejsca. Gdy usiadła miała ochotę wstać, a gdy już wstała zapragnęła
usiąść. Widziała, że Jamie wszedł do domu, a zapewne teraz rozmawiał z ojcem. Gdyby
miała więcej odwagi wyszła by z pokoju i sama stanęła za bratem, lecz nie
potrafiła tego zrobić. Chciała, a nie mogła. Dostrzegła poruszającą się klamkę
i stanęła jak wryta w ziemię naprzeciw drzwi. Gdy zapora puściła w progu
dostrzegła brata. Oddech mu się rwał, a w oczach czaił się niepokój. Bał się.
Bał się o nią. Ulga przyszła gdy spojrzał na nią. Wszedł do pokoju, zatrzasnął
za sobą drzwi i podszedł do siostry. Nie mówiąc nic przytulił ją do siebie i
zaczął głaskać po głowie. Wiedziała, że zacznie płakać i tak też zrobiła. Był
on jedynym mężczyzną przy którym nie potrafiła ukryć uczuć. On jeden wywierał
na nią taką presję, że musiała pokazać co dokładnie teraz czuje.
- Przepraszam – powiedział cicho. – Spieprzyłem, przepraszam –
dziewczyna dopiero teraz postanowiła objąć brata i głośno zawyła. – Boże,
Victoria nie płacz. Proszę, nie płacz. Jestem idiotą, nie myślałem gdy mówiłem,
byłem zdenerwowany.
- Jesteś chamem Jamie – Irlandka odkleiła się od brata i spojrzała mu w
oczy. – Jesteś popieprzonym idiotą.
- Nie wyrażaj się.
- Zamknij się Jamie! Nie wiesz jak teraz się czuje! Nie potrafisz
postawić się teraz w mojej sytuacji! Wiesz, że spieprzyłeś i chwała Ci za to,
ale do cholery Twój uścisk i słowo przepraszam nie pomoże mi teraz! – Krzyknęła
ponownie zanosząc się płaczem.
- Hej! – Objął jej twarz w dłonie i spojrzał jej w oczy. – Jestem
idiotą, wiem o tym. Masz rację, może do końca nie wiem jak się czujesz z tym
wszystkim bo nie przeżyłem tego na własnej skórze, ale nie obarczaj się tym
ponownie przeze mnie.
- Jak mam się tym nie obarczać?! Ilekroć wspomnisz, że mam humorki
niczym kobieta w ciąży czuję, że nie potrafisz do końca mnie zrozumieć!
Cieszysz się tym, że masz żonę i córkę, ale ilekroć wspomnisz coś złego o
kobietach w ciąży to ja zanoszę się płaczem nie Ty! Postaw się w mojej
sytuacji. Stań się szesnastoletnią dziewczyną w ciąży na którą wszyscy patrzą
jak na dziwoląga. Spójrz w oczy komuś kogo kochasz i poczuj ból w sercu gdy
dowiadujesz się, że Twoje dziecko nie żyje, że urodziło się martwe! – Teraz już
wrzeszczała. Nie chciała tego robić, ale musiała mu pokazać jak bardzo ją to
boli. – Zobacz na to co by się stało gdyby Carmen umarła podczas porodu.
Zniósłbyś to?! Ja też nie umiałam sobie z tym poradzić Jamie! A potem jeszcze
Toby! Zrozum to za wiele!
- Victoria przepraszam Cię. Wiesz, że nie chciałem tego zrobić.
- Wiem, że nie chciałeś. Jamie, proszę Cię pomyśl następnym razem gdy
coś powiesz!
- Chcesz jechać na cmentarz? – Kiwnęła głową i ponownie wtuliła się
brata.
Nie jechał już tak
szybko jak poprzednio. Chciał jednak jak najszybciej dojechać na cmentarz, a
potem zabrać siostrę do siebie. Chciał jej pomóc, ale nie mógł zrobić tego
teraz. Victoria obok wyglądała przez okno i mimo, że w aucie rozbrzmiewała
muzyka Jamie słyszał jak siostra podciąga nosem. Nadal płakała, a od ich
rozmowy minęła godzina. Nie mógł wymigać się od rozmowy z ojcem, a chciał jak
najszybciej zabrać Victorię.
- Jesteśmy – dotknął jej kolana gdy zaparkował przed cmentarzem. – Mam
iść z Tobą?
- Jeśli możesz nie lubię sama tutaj chodzić po ciemku – wysiadła z auta
i przytuliła do siebie dwa znicze.
Szła ścieżką
brukową przed siebie. Znała tą trasę na pamięć. Szła do Logana. Do jej
kochanego synka, którego nie zdążyła poznać. Jej ciąża była wpadką. Nie chciała
za szybko układać sobie życia, ale los jednak chciał inaczej. Gdy dowiedziała
się o dziecku wiedziała, że nie usunie ciąży. Nie była do tego zdolna. Po za
tym Toby by na to nie pozwolił. Kochał Victorię i kochał ich synka. Był z nią
na tyle długo, że poprosił aby zamieszkała z nim gdy urodzi się dziecko. Jim
był szczęśliwy, że mimo młodego wieku córki ta stara się jakoś ułożyć sobie
życie. Nawet rodzicie Toby’ego chcieli im pomóc. Może gdyby nie kłótnia, gdyby
nie to, że Toby ją popchnął trochę za mocno, a ona spadła ze schodów. Może
wszystko potoczyło by się inaczej.
- Victoria? – Jamie stanął za siostrą gdy ta pochyliła się nad
pomnikiem.
- Cześć kochanie – uśmiechnęła się do napisu. – Jak się macie? – Nadal
płakała i drżącymi rękami zaczęła zapalać znicze. Jeden ustawiła po prawej
stronie, a drugi po lewej. Spojrzała na napis. Toby Smith, a zaraz pod nim
drugi Logan Smith. Nie potrafiła patrzeć na słowa widniejące na pomniku.
Usiadła na ławeczce i poprawiła misia przed sobą. – Pamiętaj Logan, że mamusia
Cię kocha – ponowie uśmiechnęła się. – Pilnuj tatusia. Kiedyś się spotkamy
skarbie.
Jamie stał za
siostrą i przyglądał jej się. Teraz dopiero poczuł jaką krzywdę wyrządził jej
gdy wspomniał o kobiecie w ciąży. Dobitką dla Victorii był fakt, że niedługo po
tym jak pochowała syna i chłopaka, dowiedziała się, że Amelia jest w ciąży.
Wtedy była nie do zniesienia. Wiedział, że nie wypadek spowodował śmierć jej
siostrzeńca. Ciąża nie rozwijała się prawidłowo. Mimo to gryzł się, że pozwolił
siostrze zostać z chłopakiem samym tej nocy w której zaszła w ciążę. Chciał się
spotkać z Amelią i zostawił ich… Gdyby jednak był w tym domu zapobiegłby temu.
- Jamie, chodźmy stąd proszę – Victoria uwiesiła się na ramieniu brata.
Przestała już płakać, jednak nadal była słaba po wyczerpującym płaczu.
- Zabieram Cię do siebie.
Amelia na widok
Victorii prawie zemdlała. Nigdy nie widziała dziewczyny tak bladej, tak
zmarnowanej. Jamie trzymał się dużo lepiej, a mimo to żona była na niego
wściekła. Okryła Victorię kocem, a sama urządziła sobie pogawędkę z mężem.
- Jak się trzymasz, młoda? – Jamie usiadł obok siostry i otoczył ją
ramieniem.
- A jak wyglądam ?
- Słabo – mężczyzna uśmiechnął się blado poprawiając koc.
- Tak właśnie się czuje – Irlandka otarła policzki wierzchem dłoni i
spojrzała przed siebie.
- Wiem, że sprawiłem Ci przykrość maleńka – mężczyzna przytulił siostrę
do swojego boku. Ta bez protestu wtuliła się w jego muskularne ciało i uroniła
kilka łez. – Wiem, że dla Ciebie to nadal świeża sprawa, chociaż minęło półtora
roku. Ojciec i ja martwimy się o Ciebie – Jamie westchnął. – Tata chce zapisać
Cię do psychologa.
- Z moją głową wszystko okej! Nie potrzebuje psychologa.
- Wiem, że dużo przeszłaś, ale Vick Ty nie potrafisz spojrzeć na
kobietę w ciąży bo zaraz zaczynasz płakać – dziewczyna odkleiła się od brata. –
Wiem, nadal Cię to boli, ale musisz się z tym pogodzić. Chciałbym abyś
zapomniała o tym chociaż na trochę. Wiem, że zawsze będziesz kochać Toby’ego i
Logana, ale musisz żyć dalej.
- I co wyślesz mnie do wariatkowa? Razem z ojcem zapłacicie za
najlepszego doktorka?! Nie pójdę na wizytę.
- Nigdzie Cię nie wyśle, ojciec też nie bo tego nie chce, ale zabiorę
Cię na plan – oczy Victorii rozszerzyły się, a na usta wpełzał uśmiech. –
Chcesz się rozwijać pod kątem aktorstwa więc proszę bardzo! Zabiorę Cię na plan
serialu. Po za tym reżyser chce Cię poznać.
- Kocham Cię! – Victoria wskoczyła na kolana brata i uwiesiła mu się na
szyję.
- Wiem maleńka – Jamie parsknął śmiechem. – Ja Ciebie też.
- Wiesz co? Mógłbyś się wreszcie ogolić! – Irlandka wybuchła głośnym śmiechem
na co mężczyzna radośnie przewrócił oczami i mocniej przytulił do siebie
siostrę.
___________________________
Dziękuję wszystkim czytającym.
Muszę was poinformować, że przez następne tygodnie blog będzie stał nietknięty.
Muszę ogarnąć sprawę ze szkołą i znajomymi.
ZAWIESZAM
w nowym rozdziale widzimy się po nowym roku.
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku ♥
Wracaj szybko :)
OdpowiedzUsuńjuż tęsknimy :)
OdpowiedzUsuńno to Wesołych Świąt