niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział IV




"`Cause love is a ghost you can't control, I promise you the truth can't hurt us now so let the words slip out of you mouth" 



                Nie wiedziała gdzie ma spojrzeć. Wszędzie stali ludzie bez których nagranie serialu nie wyszłoby. Victoria stała i wpatrywała się w aktorkę, która miała zagrać ofiarę seryjnego mordercy. Następnie spojrzała na brata i zaparła dech w piersiach. Przeszywał ją wzrokiem mordercy, aż ona zaczęła się bać.
- Ogarnij się Dornan i nie patrz tak na mnie bo się Ciebie boje – Jamie uśmiechnął się, ale ponownie spojrzał na siostrę. – Jamie, do cholery! Przestań.
- Nie przeklinaj – ucałował siostrę i podszedł do reżysera.
                Stanęła za miejscem reżysera, którego bardzo polubiła. Mężczyzna był miły i pozwolił jej pomagać w czasie filmu. Uśmiechnęła się do brata, który znajdował się już przed kamerą i wcielał się w mordercę. Bardzo się cieszyła, że Jamie ją tutaj zabrał, ale chciałaby kiedyś stanąć na miejscu brata i sama zagrać jakąś scenę.
- Cisza na planie! – Usłyszała głos mężczyzny. – Jamie gotowy? Uwaga! Akcja! – Irlandka uśmiechnęła się lekko i wstrzymała oddech. Jamie wchodził właśnie do mieszkania ofiary, a siostra dokładnie przyglądała się jego ruchom. Poruszał się z gracją i bezszelestnie, jak na mordercę przystało. Można by rzec, że gdyby Victoria nie znała Jamiego to pomyślałaby, że jest dupkiem i zadufanym w sobie kochasiem. – Mamy to! Idziemy dalej! Szybko, szybko! – Tutaj nie było mowy o zastanowieniu. Jamie cudownie przestawił się, a wzrok jego przeszywał samą Victorię. Bała się go, bała się Jamiego. Jak to możliwe? Jego? Tego kochanego Dornana? A jednak. Umiał wykrzesać z siebie tyle, aby pokazać, że chce zabić kobietę, że pragnie tego, że to trzyma go przy życiu.
Victoria spojrzała na brata, który miał mord w oczach. Kobieta grająca ofiarę właśnie śmiała się, ale Irlandce nie było do śmiechu. Poczuła już ciarki na skórze i zaczęło jej wirować w głowie. Nadal patrzyła na Dornana, który przygotowywał się do sceny. Nie mogła w to uwierzyć, jak on mógł tak się zmienić. Oparła się o ścianę i przymknęła powieki. Pomieszczenie wirowało jej przed oczyma i czuła, że zaraz może zwymiotować. Nie poddała się jednak i wstała. Przed oczami stanął jej czarny obraz i runęła na podłogę.
Jamie widząc siostrę na podłodze zapomniał o granej przed chwilą roli i podbiegł do dziewczyny. Pochylił się nad nią i sprawdził czy oddycha. W jego oczach widać było troskę i przerażenie.
- Co do cholery?! –Warknął i spojrzał na medyka, który pałętał się po planie. – Może ruszysz dupę i zobaczysz co z moją siostrą? – Tym razem krzyknął na starszego mężczyznę. Medyk przestraszony, spokojnym krokiem podszedł do dziewczyny, pochylił się nad nią i uśmiechnął się.
- Zemdlała – odpowiedział ze spokojem. Jamie stanął i spojrzał na mężczyznę z góry.
- Albo jej pomożesz, albo obiję Ci mordę! – Warknął i pchnął lekko medyka w stronę siostry. Sam wyszedł z planu na zewnątrz aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
- Jamie – usłyszał za sobą głos reżysera. – Z Vick wszystko okej, właśnie się ocknęła.
- Nie rozumiem jak w spokoju można podejść i stwierdzić, że straciła przytomność. Jego pierdolonym obowiązkiem jest pomagać gdy coś się dzieje! No nie powiesz, że źle mówię, prawda Jackob?
- Prawda, ale go teraz nie zwolnię.
- Nie mówię Ci co masz zrobić, ale chcę żebyś spojrzał na to wszystko. My tutaj zapierdalany, a on się opierdala! – Warknął unosząc ręce w górę w geście frustracji. – No, kurwa! – Kopnął pojemnik i ponownie zmielił przekleństwo. Spojrzał przed siebie i dostrzegł w progu swoją młodszą siostrę. Uśmiechnął się lekko do niej i podszedł. – Dobrze się czujesz? – Spytał.
- Nawet dobrze – uśmiechnęła się. – Chciałabym wrócić do domu… - spojrzała przed siebie.
- Jasne – zwrócił się do niej i odwrócił do reżysera. – Możemy kontynuować następnym razem? – spytał.
- Jasne, że tak. Kiedy lecisz do Vancouver?
- W przyszłym tygodniu – odparł i przytulił siostrę do swojego boku. – Jedziemy? – Uśmiechnął się i pociągnął ją w stronę samochodu.
                Victoria oparła ciepłe czoło o zimną szybę auta i wpatrywała się w mijające miejsca. Jamie się o nią bardzo martwił i dziś to pokazał. Ciekawiło ją jak bardzo się przejął gdy ona zemdlała.
- Czy Amelia dowie się o dzisiejszej przygodzie? – Spytała przestraszona.
- A ma wiedzieć? – Jamie nie oderwał wzroku od jezdni. Ani na chwilę nie spojrzał na nią, ale przeniósł jedną rękę z kierownicy i ścisnął rękę siostry, która spoczywała na jej udzie. – O niczym się nie dowie jeśli nie chcesz – dodał i puścił dłoń siostry.
                Uśmiechnęła się ciepło gdy zauważyła, że brat zawiózł ją do swojego mieszkania w którym czekała na niego jego żona i córka, a nie do pustego rodzinnego domu w którym i tak nie zastałaby ojca. Odpięła pas bezpieczeństwa, uchyliła drzwi i wysiadła. Spojrzała na okno z którego dość często obserwowała park niedaleko wieżowca. Tym razem w oknie stała Amelia, a na rękach trzymała małą Carmen. Irlandka ucieszyła się na widok chrześnicy i ruszyła szybkim krokiem do wejścia. Przeszła szybko przez ochronę i stanęła przed drzwiami mieszkania brata.
- Vick! – Amelia prawie rzuciła się na szwagierkę gdy ta weszła do środka.
- Dobrały się psiapsiółeczki psia mać – Dornan zaśmiał się zamykając drzwi. Minął siostrę, ucałował żonę na powitanie i wszedł do salonu w którym została mała Carmen.
- Dornan! – Amelia krzyknęła za mężem. - Masz się przebrać w tej chwili bo nie mam zamiaru gościć dziś u siebie Spectora. – Victoria wybuchła śmiechem i o mało nie popłakała się ze śmiechu.
- Przy okazji zgól tą brodę! – Dodała za nim siostra i sama ruszyła w stronę chrześnicy.
                Jamie stanął przed lustrem w łazience i przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze. Rozebrał się od pasa w górę i przyglądał się swojemu ciału. Czy dobrze zrobił potwierdzając rolę? Teraz już nie było odwrotu! Znaczy mógł zrezygnować, ale był ciekaw jak ten film wyjdzie. Czy okaże się klapą czy może wielkim sukcesem. Po samym ogłoszeniu ról do filmu jego oficjalne konto na instgramie przyciągnęło wiele osób, a przecież jeszcze ani razu nie zawitał na planie. Żal mu było teraz zaprzepaścić tych dni w których odciął się od rodziny, aby przeczytać te pieprzone książki i sam scenariusz który jego zdaniem był dobry. Może jednak to zakończy się dobrze.
                Pochylił się nad umywalką i zmoczył twarz. Na dłoń wylał trochę pianki do golenia i wtarł ją sobie w zarost. Mógł oczywiście użyć elektrycznej maszynki pozbywając się wszystkiego, ale jednorazówką zostanie choć mały cień jednodniowego zarostu, który bardzo podobał się Amelii. Przejechał kilka razy maszynką po twarzy i już widać było zmiany. Nie lubił się golić. Zawsze bał się chodzić bez „pancerza”. Był nieśmiały względem kobiet, a broda dodawała mu odwagi. Zazwyczaj unikał golenia się, bo wraz ze stratą zarostu tracił również cząstkę pewności siebie. Teraz musiał nauczyć się grać zadufanego w sobie, bardzo pewnego siebie miliardera. Może i mu to wyjdzie. Dał radę zagrać seryjnego mordercę to da radę zagrać sadystę. Boże! To nawet źle brzmiało, pomyślał.
- Dornan! – Usłyszał pisk siostry.
- Co?! – Odkrzyknął wracając do wcześniejszego zajęcia.
- Długo tam będziesz?! Siku mi się chce! – Jamie uśmiechnął się i przewrócił oczami po czym pochylił się i opłukał twarz. Wytarł szybko się ręcznikiem i zarzucił go na nagie ramiona otwierając drzwi i wychodząc z łazienki. – No wre… O cholera! – Victoria o mało nie padła. – Takiego Dornana pamiętam. – Uśmiechnęła się i wyminęła go, zamykając się w łazience.
- A ja z takim wzięłam ślub – Jamie zobaczył uśmiechniętą żoną z córką na rękach. – Musze wyjść do studia, zajmiesz się Carmen?
- Z przyjemnością – sam uśmiechnął się szeroko i wyciągnął ręce, aby wziąć córkę od żony. Ucałował jej główkę na co dziewczynka pisnęła.
*
Szli ramię w ramię nic nie mówiąc. Spoglądali od czasu do czasu na sobie, ale od momentu w którym wyszli z wieżowca nie pisnęli do siebie ani słowem.
- Zabierz mnie na plan – wreszcie Victoria się przemogła. Jamie spojrzał na nią sfrustrowany. Im mniej osób wie co będzie działo się w filmie tym lepiej. Mógł on co prawda zabrać ze sobą Amelię, bądź jakąś inną osobę, ale żona stanowczo odmówiła i wcale jej się nie dziwił. Sam by nie chciał być na planie gdy żona miałaby zagrać jakąś erotyczną scenę.
- Po co chcesz tam jechać? – Spytał wreszcie. Nie na rękę mu to było, chociaż bardzo kochał swoją siostrę. Chciał dla niej jak najlepiej, ale teraz nie chciał jej w nic mieszać. – Masz szkołę – dodał i spojrzał przed siebie.
- Miałam. Nie chodzę do szkoły od miesiąca. Zdałam wszystko, odebrałam szybciej dyplom i chcę się rozwijać w kierunku aktorstwa.
- Uzasadnienie dla szkoły z powodu wcześniejszego ukończenia to wyjazd za granicę na plan filmowy, prawda? – Victoria kiwnęła głową. Miał na nią ochotę nawrzeszczeć teraz, ale nie potrafił. Za bardzo ja kochał, aby zrobić coś takiego.
- Przysięgam, że zapędzisz mnie kiedyś do grobu – wywrócił oczami.
- To oznacza, że mogę jechać?
- Zadzwonię tylko do reżyserki i możesz pakować manatki – odpowiedział i usłyszał pisk. W uszach mu zadzwoniło i poczuł ścisk. Victoria z szerokim uśmiechem prawie odtańczyła taniec zwycięstwa, a on zaśmiał się głośno. Tylko jak to tu teraz wytłumaczyć Amelii? 




_________________________________

Długo mnie nie było zdaję sobie z tego sprawę, ale życie prywatne wymagało kilku korekt i musiałam porzucić na trochę pisanie. 
Jestem właśnie w ośrodku na leczeniu i jest mi trochę trudno tutaj, ale daję radę. :) 
Rozdziały będą pojawiały się co miesiąc więc mam nadzieję, że nie zapomnicie o mnie i tym blogu! 


Jak tam po premierze filmu? :) 
Warto iść? 
Trzymajcie się ciepło! ♥ 

1 komentarz: