4 komentarze = 3 rozdział
"Trust I seek and I find in you
Every day for us something new"
Zdezorientowana
Victoria usiadła na łóżku zalana potem. Nie śniło jej się nic strasznego, wręcz
przeciwnie miała przyjemny sen, ale Jamie nakrył ją kocem, a ona przez sen nie
potrafiła się z niego wyplątać. Dopiero po dłuższej chwili zrozumiała gdzie się
znajduje. Pokój gościnny w którym od czasu do czasu spała. Usłyszała też krzyki
dochodzące z salonu i mimo, że wiedziała, iż nie powinna się mieszać w nieswoje
sprawy, opuściła pokój i stanęła w progu salonu.
- Nie zagrasz w tym filmie! – Amelia wstała od stołu i zrównała się z
mężem.
- Zrozum, że to życiowa szansa. Ten film, ta rola da mi rozgłos.
- I co potem będę patrzeć jak mój mąż pieprzy jakąś laskę na ekranie?!
- W serialu też mam scenę aktu…
- Jamie do cholery! W serialu to jedna scena, a w filmie będziesz się
pieprzył cały czas!
- Ja tak tego nie widzę – Jamie starał się opanować rozwścieczoną żonę.
- Bo nie czytałeś książki ! Nie wiesz na czym dokładnie polega cały
dowcip! On jest cholernie seksowny i umie to pokazać.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie potrafiłbym wcielić się w pewnego siebie
biznesmena?! – Mężczyzna podniósł głos. Victoria weszła do salonu i stanęła za
bratową.
- Jamie może jednak podaruj sobie tą rolę – dziewczyna poparła Amelię
na co Jamie zrobił wielkie oczy.
- Jeszcze niecałe dwie godziny temu mówiłaś, że to moja życiowa szansa!
To ze mną jest coś nie tak czy z Tobą?! A może jesteś w ciąży, że tak często
zmieniasz zdanie?! – Riposta jaką zastosował Jamie uderzyła w dziewczynę niczym
torpeda. Wiedziała o co dokładnie mu chodzi. – Dzwonię do Jessego i akceptuję
kontrakt! – Rozszalały z wściekłości mężczyzna wyszedł z domu, a dziewczyny
usłyszały jak furtka zamyka się za nim.
Victoria patrząc
na Amelie ze łzami w oczach wreszcie upadła na podłogę. Nie mogła uwierzyć, że
brat wyjął wszystkie brudy z przeszłości i ponownie obarczył nimi siostrę.
Zawsze ją wspierał, a teraz nagle pokazał jej, że może ją zranić.
- On wcale tak nie myśli Vick. Nie panował nad sobą, to nie był Jamie
którego znamy – Amelia pochyliła się nad dziewczyną i przytuliła ją do siebie.
- Wystarczyłoby aby dał mi do zrozumienia, że coś źle powiedziałam, a
nie wypominał mi błędy młodości. Sam nie jest idealny – Victoria podciągnęła
nosem i wtuliła się w kobietę.
- Kocham go cholernie, ale czasem go nienawidzę. Jeśli potwierdzi
kontrakt wyprowadzę się z domu.
- Zrobisz to? – Victoria z łzami w oczach spojrzała w oczy Amelii.
- A widzisz inne wyjście? Ciągłe kłótnie.
- Może i zadziała pod wpływem impulsu, ale on was kocha. Ciebie i
Carmen. Stracił już matkę, nie pozwól mi stracić Ciebie i małej. To tylko głupi
film, ale bez was on się załamie. Nie da sobie rady, nie będzie wiedział jak ma
żyć.
Dziewczyna nie
mogła dłużej przebywać w domu brata. Nadal czuła się urażona przez słowa
Jamiego i postanowiła wrócić do domu. Dziesięć minut spaceru dobrze jej zrobi,
a ona w tym czasie pomyśli. Ponownie idąc ulicą puściła muzykę i szła przed
siebie. Po drodze minęła kilku znajomych, którym wkręciła, że śpieszy się do
domu. Tak naprawdę wolałaby iść z nimi i nigdy do domu nie wrócić.
Weszła cicho do
domu, zdjęła buty i już chciała rzucić torebkę gdy z gabinetu ojca wyłoniła się
jego głowa. Mężczyzna na widok córki uśmiechnął się i wyszedł na korytarz.
- Byłaś u Jamiego? – Spytał i podszedł bliżej. Victoria szybko otarła
łzy z policzków i niepewnie spojrzała na ojca.
- Tak, byłam u niego. Amelia kazała Cię pozdrowić – dziewczyna zmusiła
się na uśmiech.
- Moglibyśmy porozmawiać bo widzę, że coś nie tak.
- Wszystko okej, tato. Jasne, ale za chwilkę, odniosę tylko torbę i
przebiorę się, zgoda?
- Zaparzę herbaty – mężczyzna klasnął w dłonie i uśmiechnął się.
Victoria wbiegła
szybko po schodach na górę. Przeszła długim korytarzem i stanęła naprzeciw
drzwi do jej pokoju. Nacisnęła klamkę i pchnęła drewno, a jej oczom ukazał się
jej pokój. Weszła do swojego królestwa, przymknęła drzwi i puściła muzykę.
Zawsze działało to na nią kojąco. Odłożyła torbę na swoje miejsce i przeszła do
garderoby po spodnie i bluzkę. Przebrała się w dres i biały T-shirt. Narzuciła
jeszcze na siebie sweter, zabrała telefon i opuściła pokój.
Wchodząc do kuchni spojrzała na ojca który opierał się o blat i
wyglądał przez okno.
- Zawsze chciałem dla Ciebie i Jamiego jak najlepiej – zaczął. –
Chciałem dać wam miłość i prowadzić was przez życie. Dwa razy zaczynałem
układać swoje życie z kobietą i dwa razy mi nie wyszło, jednak nie żałuje
swoich decyzji – odwrócił się w stronę córki i uśmiechnął się do niej. – Gdyby
nie małżeństwo z Lorną nie miał bym Jamiego, ale gdybym nie wziął ślubu i nie
zakochał się w Saminie to nie byłoby Ciebie, a jesteś moim największym skarbem.
Oczywiście zaraz po Carmen – Victoria zaśmiała się.
- Nigdy nie obchodziło mnie ile miałeś kobiet, ale zawsze potrafiłeś
znaleźć dla mnie czas, tato. Cieszę się, że mam Ciebie.
- Musisz zrozumieć, że mieliśmy z matką trochę spięć… Nie chcieliśmy
brać rozwodu z Twojego powodu, zawsze uważaliśmy, że jeśli wzięło się kimś ślub
to trzeba z nim wytrzymać do śmierci. Niestety nie wyszło.
- Nie zadręczaj się tato – Victoria stanęła przed ojcem. – Zrobiliście
co konieczne – uśmiechnęła się głaszcząc ojca po ramieniu. – Może osobno
będziecie szczęśliwi.
- Najbardziej zależy mi na Twoim szczęściu, kochanie – James przytulił
córkę do swojej piersi i uronił łzę. – To co, wybrałaś kierunek studiów?!
Chciałbym abyś znalazła się na mojej uczelni!
- Oh, tato! Potrafisz zepsuć chwilę – dziewczyna zaśmiała się. –
Właściwie to się zastanawiam jeszcze. Mam dwa tygodnie do złożenia papierów. Po
za tym tato zdecydowałam wyprowadzić się z domu.
- Oh, nie mówisz serio?
- Mówię, zamieszkam u Jamiego.
- Mógłbym dać Ci pieniądze na własne mieszkanie, córeczko. Co na to
Jamie?
- Sam to zaproponował – dziewczyna zaśmiała się w duchu, ale chwilę
potem zrobiło jej się smutno. – Amelia też się zgodziła.
- Obgadamy to jeszcze – Jim zasiadł na przy stole i spojrzał na swoją
teczkę. – Mam do sprawdzenia z dwieście prac.
- Nie będę Ci przeszkadzać, zajmę się sobą – uśmiechnęła się do ojca,
podając teczkę, zabrała swój napój i wróciła na górę.
Uwielbiała rozmawiać
z ojcem. Brakowało jej jedynie rozmów z matką, której nie mogła się z niczego
zwierzyć. Jej rolę pełnił Jamie bądź Amelia. Matka nigdy nie umiała jej
wysłuchać, albo po prostu nie chciała. Weszła na piętro i spojrzała na drzwi od
sypialni rodziców. Gdy była młodsza często ram przebywała. Przeszła przez
korytarz do kolejnych drzwi i przystanęła. Stara sypialnia jej brata. Gdy miała
momenty zwątpienia wchodziła tam, zamykała się w pokoju i zazwyczaj tam spała.
Tym razem nacisnęła klamkę, pchnęła drzwi i weszła do pokoju zapalając światło
i zamykając na klucz drzwi. Podeszła do biurka i spojrzała na tablicę korkową.
Widniało tam zdjęcie Lorny, kilka jej zdjęć i wiele zdjęć Amelii. Zaśmiała się
przy kartce na której Jamie zapisał wyniki meczy jednej drużyny. Przeszła po
pokoju i usiadła na łóżku spoglądając na ściany. Dlaczego? Dlaczego Jamie
powiedział jej dziś coś co mogło ją zranić. Już miała zacząć płakać gdy
usłyszała piknięcie zwiastujące nadejście wiadomości. Wyciągnęła telefon i
odblokowała ekran. Wiadomość wysłała Amelia.
„ Jamie potwierdził udział w
filmie. Jedzie do was, pogadać z Tobą i miejmy nadzieję przeprosić.”
Zawahała się czy aby nie odpisać na wiadomość, jednak schowała telefon,
wstała z łóżka i opuściła pokój w nadziei, że Jamie odpowie na jej pytania.
Pędził do domu
rodzinnego na złamanie karku. Dużo nie brakowało, a spowodowałby dwa wypadki.
Musiał jak najszybciej zobaczyć siostrę i ją przeprosić. Zrozumiał dopiero gdy
wyszedł, że zranił siostrę. Pomyślał po tym jak powiedział. Nie chciał jej
zranić, a jednak udało mu się to. Musiał jej wynagrodzić krzywdy jakimi
obarczył ją sprzed laty. Nienawidził gdy mówił coś bezmyślnie, a ludzie potem
cierpieli. Może gdyby był inny zignorowałby fakt, że coś takiego zrobił i do
siostry pojechałby następnego dnia. Jednak on nie potrafił, był za dobry, za
bardzo zależało mi na szczęściu siostry, za dużo osób stracił aby stracić
następną. I wiedział, że gdy tylko ją zobaczy, całą i zdrową postara się
podarować jej cały świat. Teraz ona była dla niego najważniejsza. ONA.
VICTORIA.
Bardzo fajne opowiadanie.Podoba mi się;)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału;)
Nonono! Czyżby Viktoria była kiedyś w ciąży? Czy to tylko moje złudzenie?
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, nie ma co! Czekam na kolejne i życzę weny, kochanie. :*
Świetny rozdział! Hah ciekawe czy Jamie udźwignie rolę :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a i życzę weny! :*
Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńNadal czekam :(
OdpowiedzUsuń