sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział V





"I don’t care for this world anymore,
I just want to live my own fantasy."
/ Iron Maiden - Lord of the flies 
 
Music 




*Vancouver*

                Nikt z fanów nie wiedział dokładnie kiedy aktorzy przyjadą wreszcie do miasta, aby zacząć kręcenie scen do już tak długo wyczekiwanego filmu. 
                Drugi dzień w mieście Victoria spędziła na zwiedzaniu. Jamie musiał stawić się w kilku miejscach i im dłużej fani nie wiedzieli, że Dornan jest już mieście tym lepiej. Irlandczyk starał się dbać zawsze o prywatność i Victoria mogła spokojnie chodzić po ulicy bez stresu, że któraś z fanek ją rozpozna.
                Jutrzejszego dnia oby dwoje, ona i Jamie mają stawić się na spotkaniu z producentami i resztą aktorów. Wreszcie pozna kobietę, która będzie grała Anastasie, spotka Ritę i inne ważne osoby.
Chodziła jak w zegarku, bardzo chciała już znaleźć się na tym spotkaniu, poznać wszystkich i zobaczyć reżyserkę jak i aktów w akcji. Bardzo chciała zagrać chociaż moment jakąś rolę drugoplanową, mogłaby przejść przez ulicę, albo robić sztuczny tłum, cokolwiek byleby coś zagrać.
*
                - Victoria! – Usłyszała zdenerwowany głos brata. Siedziała w łazience i kręciła swoje ciemne włosy. Chciała wyglądać jak najlepiej, nawet jeśli była kimś kto nic nie wnosił do filmu. Odwróciła się, otworzyła zamek i wpuściła brata do środka. – Długo jeszcze?
- Już skończyłam – odpowiedziała i wyłączyła prostownicę, którą odłożyła na umywalkę i wyszła z łazienki. Narzuciła na swój czarny golf, kurtkę, upchnęła rurki w kozaki i spojrzała na brata. – Pośpieszysz się? Bo się spóźnimy, Jamie – zaśmiała się i wyszła.
                Weszli do hotelu w którym miało odbyć się spotkanie. Victoria rozglądała się, a Jamie zajął się sprawami z przybyciem. Chwilę potem ochroniarz prowadził ich na salę konferencyjną.
- Jamie! – Irlandka usłyszała jak jakaś szczupła kobieta woła brata. – Jak lot wam minął?
- Sam, milo Cię znowu widzieć – Dornan ucałował ją w oba policzki i przytulił do siebie. – Poznaj proszę moją siostrę Victorię. Vick to Sam, reżyserka filmu. – Dziewczyna ujęła dłoń kobiety z uśmiechem na ustach. Sam przytuliła ją do siebie i ucałowała w oba policzki.
- Jamie dużo mówił o Tobie, oczywiście w samych pozytywach – zaśmiała się głośno i ścisnęła ramię Victorii. – Zapraszamy, czekamy tylko na Ritę i Luke’a.
                Weszli do przestronnej sali w której roiło się mnóstwo ludzi. Produkcja filmowa i aktorzy zmieszali się tworząc tłok na samym środku. Victoria spojrzała przestraszona na tych wszystkich ludzi i przystanęła przez co Jamie wpadł na nią i popchnął ją lekko do przodu.
- Nie świruj, że się stresujesz – zaśmiał się cicho pod nosem. Irlandka spojrzała na niego jak na dziwaka i sama się zaśmiała. – Chodź Vick, poznamy kobietę, która za niedługo będzie uległą pana Grey’a – ponownie się zaśmiał nieco głośniej i pociągnął za sobą siostrę.
                Zaczęło się mozolne witanie z każdym kto stanął im na drodze. Przedstawianie się nawzajem i pytanie o to jak bardzo podoba się mu scenariusz. Dziewczyna zaczęła się trochę nudzić, więc odeszła kawałek od brata i zaczęła chodzić bez celu po sali obserwując kogoś kto aktualnie wydawał się jej ciekawy.
- A Ty musisz być siostrą Jamiego – usłyszała ciepły kobiecy głos. Gdy się odwróciła jej oczom ukazała się Dakota Johnson.
- Tak, dokładnie – uśmiechnęła się ciepło do aktorki.
                Cieszyła się, że wreszcie mogła ją zobaczyć osobiście. Może i jej nie znała z filmów, ale ciekawiło ją jak kobieta się zachowuje na planie i po za nim. Nie chciała się z nią zaprzyjaźniać, aby być super laską. Chciała tylko ją poznać, chyba jak każdy na planie.
- Jesteście do siebie bardzo podobni, a gdy Sam powiedziała mi, że przyprowadził siostrę to poczułam motylki, ale również zawiedzenie. Miałam nadzieję, że poznam również Amelię, aby ją uspokoić – zaśmiała się podobnie jak Irlandka. – Gdzie moje maniery, jestem trochę sławna i myślę, że każdy mnie rozpozna – machnęła ręką. – Jestem Dakota – wyciągnęła dłoń w stronę Victorii z uśmiechem na twarzy.
- Miło mi Cię poznać, jestem Victoria – dziewczyna uścisnęła dłoń kobiety i obie się zaśmiały.
                Nie trudno było nadążyć za Dakotą. Była bardzo wesołą kobietą. Amerykanka szybko polubiła młodą Irlandkę i złapała z nią świetny kontakt. Szybko zaczęła przedstawiać dziewczynie producentów, ale także aktorów, których Dakota zdążyła wcześniej poznać.
- Zobacz kogo tutaj mamy! – zaśmiała się podchodząc do jakiegoś mężczyzny. Klepnęła go kilka razy w ramię i odsunęła się.
                Mężczyzna odwrócił głowę zdezorientowany, ale na widok Dakoty uśmiechnął się ciepło i podszedł do niej aby ją przytulić. Następnie swoje spojrzenie skierował na Victorię, która stała z otwartą buzią i wpatrywała się w przystojną twarz mężczyzny.
- Luke, poznaj proszę Victorię Dornan, siostrę Jamiego – Dakota pisnęła.
- Miło Cię poznać – powiedział blondyn.
                Wyglądał zupełnie inaczej niż na zdjęciach. Victoria spodziewała się bardziej dziecięcej twarzy, mało wyrobionej sylwetki, a co ciekawsze króciutkich włosów. Ten mężczyzna, który stał przed nią wcale nie przypomniał jej Luke’a, którego szukała w Internecie. Przed nią stał postawny, pewny siebie i przystojny mężczyzna. Miał dłuższe włosy, które pasowały do jego twarzy, oraz zarost, który dodawał mu odrobinę uroku. Jego wygląd był dla Irlandki jak grom z jasnego nieba. Nie mogła wykrztusić z siebie słowa, nogi miała jak z waty, a ręce z ołowiu. Nigdy nie wierzyła w miłość od pierwszego wejrzenia, ale teraz zaczynała rozumieć co było w niej takiego cudownego. On był jej ideałem. Takiego mężczyzny nie znalazłaby w Irlandii, a tutaj proszę bardzo, stał przed nią z wyciągniętą dłonią w jej stronę i czekał z uśmiechem na ustach.
- Przepraszam – powiedziała w końcu. – Jestem Victoria – uśmiechnęła się ciepło i niepewnie ścisnęła jego dłoń.
                On zaś zamiast ją tylko uścisnął uniósł ją do ust i zachowując się jak dżentelmen ucałował jej wierzch. Victoria poczuła, że się rumieni i poszerzyła uśmiech. Trwali tak chwilę patrząc się jedynie na siebie do momentu gdy Luke oderwał od niej wzrok, a ona poczuła ciężkie dłonie na swoich barkach.
- Tutaj jesteś – usłyszała dobrze znany jej głos. – Myślałem, że uciekałaś gdzie pieprz rośnie.
- Jamie! – pisnęła Victoria. – Nie rób wiochy – powiedziała ciszej w stronę brata. – Poznałeś już Luke’a? – spytała wskazując na blondyna.
                Panowie podali sobie dłonie i zaczęli szybką rozmowę. Irlandka spojrzała ponownie na nich i uśmiechnęła się sama do siebie. Nawet nie wiedziała kiedy i gdzie zniknęła Dakota. Była zapatrzona w mężczyznę. Niespodziewanie ponownie ktoś ułożył jej dłonie na ramionach. Tym razem były one dużo mniejsze.
- Powiem Ci, że wpadłaś jak śliwka w kompot – usłyszała śmiech Dakoty.
- Dlaczego? – spytała wyraźnie zaciekawiona tematem, który narzuciła Amerykanka.
- Bo zakochałaś się w nim po uszy, ale nie martw się mała on w Tobie też – klasnęła w dłonie i zaczęła je zacierać. – Oh, no nie mów, że Ci się nie podoba! Tą chemię między wami da się wyczuć na kilometry, kochana!
- Nie wiem o czym mówisz – zaśmiała się Irlandka wtórując nowopoznanej koleżance.
                Dakota spojrzała na nią spod rzęs i wytknęła jej język. Serio tak zachowywała się znana na świecie Dakota Johnson, gdy kamery i aparaty jej nie widziały? Nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ Dakota oddalała już się od niej i zmierzała w kierunku Jamiego. Victoria odetchnęła z ulgą na chwilę spokoju, ale napięła się gdy zobaczyła idącego w swoją stronę Amerykanina. Uśmiechnęła się do niego co odwzajemnił.
- Dasz się wyrwać po tej całej szopce na kawę i ciasto? – spojrzał w jej oczy.
- Jeśli Jamie puści mnie to jasne – wzruszyła lekko ramionami, rumieniąc się przy tym.
- Słyszałem, że razem z Dakotą idzie potem porozmawiać na temat scenariusza.
*
Siedziała między Dakotą, a Jamiem i czekała, aż całe spotkanie się skończy. Co ciekawe Jamie zgodził się bez zająknięcia na jej wyjście, więc czekała tylko i wyłącznie, aż będzie mogła się stąd urwać. Luke bacznie obserwował ją podczas całego spotkania. Uśmiechał się do niej ciepło, czasem puszczał oczka, a niekiedy wytykał jej język i pokazywał, że się rumieni. Gdy wreszcie usłyszała, że spotkanie dobiegło końca to wstała ze swojego miejsca i podeszła do Amerykanina. Przeszli w ciszy do kawiarni naprzeciw hotelu w całkowitym skupieniu. Nie rzucali się w oczy, wyglądali na normalną par, która idzie na kawę.
- Czego się napijesz? – spytał gdy już usiedli przy stoliku.
- Poproszę Latte i babeczkę – uśmiechnęła się do niego.
                Odszedł szybkim krokiem i podszedł do kasy składając zamówienie. Zapłacił i wrócił do stolika uśmiechając się do Irlandki.
- Uznaj mnie za jakieś psychopatę, albo i nie, ale zaprosiłem Cię tutaj bo bardzo mi się spodobałaś – Victoria poczuła, że ponownie się rumieni. 




Luke *-* 
 


Przez dłuższy okres czasu zastanawiałam się kiedy mam tutaj wrócić i które z moich opowiadań kontynuować. 
Zdecydowałam się pisać to, ponieważ moja sympatia to rozdziałów w zeszycie jeszcze nie minęła, a po premierze filmu spotęgowała, gdyż wyobrażałam sobie go zupełnie inaczej. 
No, ale cóż... Każdy ma inne gust :) 
Kiedy kolejny? 
Widzimy się za tydzień, moi mili. 

Miłego dnia ♥  

2 komentarze:

  1. Luke jest słodki *,* mega rozdział podoba mi się ta chemia pomiędzy nimi <3 Mam nadzieję,że coś z tego wyniknie :D Tymczasem zapraszam do mnie na nowy rozdział :) Mile widziany komentarz :* http://youaremyluckyone.blogspot.com/2015/06/rozdzia-vii.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Luke i Victoria to słodziaki*,* Mam nadzieję że będą razem :* W wolnej chwili zapraszam do nas na nowy ^^ Dawno Cię u nas nie było ;)http://youaremyluckyone.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń